Andrzej Domański: Jak oceniają Państwo projekt zmian w prawie oświatowym – nowe kompetencje dla kuratorów czy ograniczenie dostępu do szkół organizacjom pozarządowym?
Prof. Tadeusz Gadacz: Chciałbym przedstawić tę kwestię w nieco szerszym kontekście. Próbuje się mianowicie tworzyć nowy mit, nawiązując trochę do gospodarczego mitu budowy Polski. Taki charakter mają przecież projekty typu budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego czy przekop Mierzei Wiślanej. Zajęto się już mediami, kulturą, a teraz przyszedł czas na szkołę. Profesor Terlecki mówi wprost: musimy wychować sobie własnych wyborców. Henri Bergson, francuski filozof, podzielił kiedyś społeczeństwa na otwarte i zamknięte. Społeczeństwo zamknięte ma jasno określoną tożsamość, budowaną na antynomii my – oni. Tymi „onymi” mogą być różne grupy społeczne, Unia Europejska, migranci. Celem jest w tym kontekście budowa społeczeństwa, które czuje się oblężone. Taki jest właśnie program ministra Czarnka. Jednocześnie wielu nauczycieli próbuje wyzwolić się z okowów tworzonego przez niego systemu, a on stara się za wszelką cenę go w pewien sposób „domykać”. Dlatego nadaje silną władzę kuratorom, którzy będą mieli wpływ na dyrektorów, a ci z kolei na nauczycieli. Nawet jeśli kuratora akurat nie będzie, to pracownicy oświaty wciąż będą poddani silnej presji. To sytuacja niczym w panoptykonie Benthama, gdzie pracownicy nadzorowani zza szyb, nie widząc strażników, zachowywali się tak, jakby ci cały czas ich pilnowali.
Dosyć przerażająca wizja…
Kinga Gajewska: Tak, projekt zawiera szereg niebezpiecznych rozwiązań. Kuratorzy dostają znacznie większą władzę, dyrektorzy niewykonujący ich poleceń mogą zostać zwolnieni w trybie natychmiastowym, bez wypowiedzenia. Projekt dotknie także organizacje pozarządowe, tak zwane NGO-sy, które bez zgody kuratora nie będą mogły uczestniczyć w zajęciach, i nie mówimy tutaj bynajmniej o żadnych kontrowersyjnych projektach. Władza kuratorów będzie olbrzymia. Rozwiązania w tym zakresie dotkną także szkoły prywatne. Jeżeli dyrektor takiej placówki nie będzie wykonywał poleceń kuratora, szkoła będzie mogła zostać wykreślona z ewidencji. Zresztą groźne pomysły wypływają nie tylko z resortu ministra Czarnka. Minister Ziobro dokłada cegiełkę w obszarze prawa karnego, postulując, aby dyrektorzy szkół mogli być karani nawet trzema latami więzienia, jeżeli nie „dopełnią obowiązków”. Presja na dyrektorów i nauczycieli zatem nieustannie rośnie.
Jak więc w takim otoczeniu budować status zawodowy nauczycieli? Dyrektorzy szkół mówią jednoznacznie – takich trudności z zatrudnianiem pedagogów jeszcze nie było. Z jednej strony wielkie wymagania, a z drugiej bardzo niskie uposażenia.
K.G.: Znaczący wzrost wynagrodzeń oczywiście jest konieczny, gdyż obecna sytuacja prowadzi nierzadko do negatywnej selekcji do zawodu. Trzeba jednak pamiętać, że status nauczyciela nie jest związany tylko z pieniędzmi, istotny jest również szereg innych czynników. Na marginesie trzeba powiedzieć, że obecna władza robi wiele, aby ten status sukcesywnie obniżać, chociażby przez utrwalanie przez TVP krzywdzących stereotypów dotyczących nauczycieli.
W ramach Parlamentarnego Zespołu ds. Przyszłości Edukacji zidentyfikowaliśmy kilka kluczowych obszarów definiujących status nauczyciela. Jedną z najistotniejszych kwestii jest przygotowanie strategii rekrutacji. Obecnie brak jest wymogów dla kandydatów na studia pedagogiczne – rozwiązaniem byłaby preselekcja na studia nauczycielskie. Innym problemem jest istnienie skróconych ścieżek do uzyskania uprawnień do wykonywania zawodu. Należy się zastanowić nad ich likwidacją, gdyż to również deprecjonuje zawód. Trzeba zwiększyć liczbę godzin przedmiotowych przygotowujących do pracy w zawodzie nauczyciela. Kolejnym problemem jest brak koncepcji procedury awansu zawodowego. W Polsce mamy odwróconą piramidę zawodową, czyli jest za dużo nauczycieli wyższych stopniem. Problemem wymagającym rozwiązania jest brak korelacji między rozwojem indywidualnym nauczycieli a potrzebami szkoły. Zmiana tej sytuacji to bardzo ważne wyzwanie. Jej naprawie musi towarzyszyć przejrzysty system finansowania i wsparcie nauczycieli w procesie doskonalenia zawodowego. Ostatnim problemem są kryteria oceny pracy nauczycieli, ujęte obecnie w bardzo centralistycznej formie. Trzeba się zastanowić nad zmianami w systemie oceniania nauczycieli i wpisać taką ocenę w szerszy kontekst oceny placówki. Jak widać zatem, wyzwań i problemów związanych ze statusem nauczycieli jest bardzo dużo i nie można tego zagadnienia sprowadzać tylko do kwestii wynagrodzeń, które, co oczywiste, są zdecydowanie za niskie.
T.G.: Zawód nauczyciela staje się powoli zawodem wysokiego ryzyka. Nie jest tajemnicą, że wzrasta liczba uczniów z deficytami psycho-psychiatrycznymi. Ponieważ to ryzyko rośnie, a wynagrodzenia są, jakie są, wiele osób nie chce podejmować pracy w tym zawodzie. W szczególności mam tu na myśli informatyków, anglistów, matematyków, czyli te osoby, które łatwo znajdują pracę na rynku. Równocześnie edukacja staje się coraz bardziej wyspecjalizowana. Nauczyciele bez odpowiedniego przygotowania nie są autorytetami. Już siedmio-, ośmiolatkowie zaczynają programować, a tymczasem ich nauczycielka może niejednokrotnie zaproponować jedynie malowanie w Paincie, bo tylko to potrafi. W kwestii kształcenia nauczycieli zgadzam się z tym, co powiedziała pani poseł. Studia nauczycielskie powinny być pięcioletnie, tak jak psychologia. Należy rozbudować program psychologii rozwojowej, ponieważ to nauczyciele jako pierwsi mogą dostrzec problemy rozwojowe ucznia, brak akceptacji przez kolegów czy rodzinę. Należy też powrócić do dydaktyk przedmiotowych. Dzisiaj, jeżeli ktoś chce zostać nauczycielem matematyki, to może być albo matematykiem, albo pedagogiem, ale nie może zostać dydaktykiem matematyki, bo takiej dziedziny nauki po prostu nie ma. A kiedyś istniała, ba, można z niej było robić nawet profesurę. W Krakowie mieliśmy wybitną szkołę matematyków, która przygotowywała podręczniki. Należy także wrócić do szkół ćwiczeń, gdzie studenci powinni odbywać praktyki. Po pięciu latach studiów nauczyciele powinni przejść dwuletni okres wdrażania do zawodu, po czym powinien mieć miejsce ujednolicony, poważny egzamin państwowy z dydaktyki, pedagogiki, psychologii, rozwiązywania casusów wychowawczych. Dopiero zdanie takiego egzaminu dawałoby prawo wykonywania zawodu nauczyciela. No i tutaj oczywiście dochodzimy do kwestii wynagrodzeń. Pieniądze nie są w życiu najważniejsze, ale taki długi i wymagający proces edukacji wymaga zupełnie innego niż obecnie poziomu uposażeń, na które można by liczyć. Kiedyś bycie profesorem czy nauczycielem stawiało człowieka automatycznie wysoko w hierarchii społecznej. Dziś tak już niestety nie jest. Bez radykalnego podwyższenia pensji nie unikniemy selekcji negatywnej. Parafrazując nieco znany cytat, można rzec: „Takie będą Rzeczypospolitej, jakie ich nauczycieli kształcenie”.
K.G.: Pieniądze nigdy nie będą główną motywacją dla nauczyciela, bo nie będzie on zarabiał tyle co informatyk w wielkiej korporacji. Jednak pensja nauczyciela musi być godna i pozwalać na utrzymanie rodziny. Należy też się zastanowić nad zmianą konstrukcji ścieżek rozwojowych nauczycieli zarówno w ujęciu horyzontalnym, czyli pod względem doskonalenia kompetencji, jak i wertykalnym – przez zapewnienie możliwości awansu pionowego, który powinien wymagać dodatkowych kwalifikacji przy jednoczesnym zmniejszeniu pensum w zamian za opiekę nad nauczycielami stażystami.
T.G.: Trzeba też pamiętać, że dziś ambitni nauczyciele dokształcają się na własny rachunek, z własnej kieszeni. Należy zatem zapewnić w budżecie środki na rozwój kompetencji nauczycieli.
Mamy zatem diagnozę i szereg propozycji poprawy statusu nauczycieli. Czy jednak ten status da się poprawić w tak zideologizowanej szkole, jaką buduje nam minister Czarnek?
K.G.: Edukacja powinna być wyłączona z polityki. Partie polityczne, pod presją kalendarza wyborczego, skupione są na działaniach dających szybkie, widoczne dla wyborców rezultaty. Tymczasem w edukacji potrzeba myślenia długofalowego i działań, które przyniosą owoce za kilka lub kilkanaście lat. To polityczne myślenie trudno przezwyciężyć, a wszelkie próby mogą wiązać się z politycznymi kosztami, jakie przyniosło chociażby wprowadzenie sześciolatków do szkół. Dlatego też powinna powstać autonomiczna instytucja, odpowiedzialna nie przed ministrem oświaty, a przed parlamentem, umocowana w konstytucji, aby była odporna na polityczny nacisk. Taka, nazwijmy ją Komisją Edukacji Narodowej, opracowywałaby standardy dla uczniów, nauczycieli i szkół, prowadziłaby badania i dokonywałaby ewaluacji.
T.G.: Obecna sytuacja nie ulegnie zmianie, dopóki wybory nie zmienią układu politycznego w Polsce, co pozwoliłoby na wyzwolenie edukacji z rąk polityków. Minister Czarnek odbiera rodzicom i nauczycielom prawo decydowania w kwestii programu edukacji. Ta władza chce narzucać program. Dlatego musimy cały czas pokazywać, jak minister Czarnek ośmiesza polską edukację. Niedawno dyrektorem Instytutu Badań Edukacyjnych został filozof z KUL-u, dr hab. Robert Ptaszek, który z edukacją nie ma nic wspólnego, a habilitację napisał z New Age. Ta władza zatem nie tylko edukację niszczy, ale także ją ośmiesza, dezawuuje autorytety. Minister Czarnek może myśleć, że pod jego wpływem młodzież zacznie czytać Karola Wojtyłę, ale efekt będzie dokładnie odwrotny, czyli przyspieszona sekularyzacja młodego pokolenia. Tu i teraz trzeba stawiać opór i wielu nauczycieli to robi.
Długofalowo zgadzam się z panią poseł, choć ja raczej nazwałbym nowe ciało Komisją Edukacji Obywatelskiej. Pomysły i programy są, niestety z rozmów nic nie wynika. Tutaj poprzednie ekipy rządzące mogły zrobić więcej. Musimy oddać edukację nauczycielom, ale na to musi być zgoda polityczna.
Porozmawiajmy jeszcze o tych pomysłach. Jak ta nowa szkoła powinna wyglądać? Do czego powinna przygotowywać? Do bycia konkurencyjnym na rynku pracy? Do znajdowania informacji? Do jej selekcji?
T.G.: Dostęp do wiedzy nie jest już dziś problemem, każdy ma bowiem komórkę z możliwością skorzystania z internetu. Problemem jest natomiast to, że doświadczamy obecnie deficytu myślenia. Na dobre zadomowiły się ruchy antyszczepionkowe, wielu zwolenników mają teorie głoszone przez współczesnych płaskoziemców i tym podobne. Szkoła musi zatem przede wszystkim uczyć myślenia krytycznego. Medal Komisji Edukacji Narodowej „Sapere Auso” nawiązywał przecież do artykułu Kanta, w którym propagował on hasło „Sapere aude”, czyli „Miej odwagę myśleć samodzielnie”. My, jako Polacy, nie mieliśmy okazji myśleć samodzielnie i nasze wady narodowe doprowadziły do Targowicy, która rozwiązała Komisję Edukacji Narodowej. Dziś tylko myślenie krytyczne może obronić nas przed różnego rodzaju ideologiami. Dlatego jestem orędownikiem powrotu filozofii do szkół, tak jak to było w okresie międzywojennym, kiedy to w najlepszych krakowskich liceach uczniowie czytali Platona po grecku. We Francji filozofia jest obowiązkowa i w metrze większość osób czyta książki. Ważne jest, aby w szkołach tworzyć więzi społeczne i rozwijać umiejętność współpracy. Tymczasem jako społeczeństwo skupiamy się cały czas na postawach indywidualistycznych. Nie przezwyciężymy tych piekielnych wad narodowych, o których pisali Norwid czy Tischner, bez stworzenia nowej tkanki społecznej.
K.G.: To tworzenie wewnętrznych relacji, współpracy w grupie jest niezwykle ważne, jeżeli chcemy odejść od tego bismarckowskiego modelu edukacji. Uczniowie muszą nie tylko posiadać wiedzę, ale również być elastyczni i otwarci na współpracę. Ten proces edukacji musi mieć charakter ciągły. Niezwykle istotne jest poczucie przynależności do pewnej wspólnoty w szkole. Musi to być miejsce, w którym zarówno uczeń, jak i nauczyciel czują się po prostu dobrze. Stoi to w totalnej sprzeczności z modelem, który buduje minister Czarnek. Efektem tego jest niskie zaufanie społeczne do szkoły jako instytucji. Rozbudowana podstawa programowa i wysoki stopień biurokratyzacji sprawiają, że w szkole wszyscy są zestresowani.
Jakie zmiany należałoby w takim razie wprowadzić w podstawie programowej i jak daleko one powinny sięgać?
K.G.: Podstawa programowa powinna być określeniem zasadniczych celów, nie zaś minimum programowym. Tymczasem istnieje takie przekonanie, że do podstawy programowej można tylko dodawać treści, a nie wolno ich ujmować. A przecież doba ma dwadzieścia cztery godziny.
T.G.: Najpierw należy odpowiedzieć na podstawowe pytania: kim powinien być absolwent szkoły? jakie umiejętności powinien posiąść i czy w związku z tym ważniejsza dla niego jest budowa pantofelka, czy nabycie kompetencji emocjonalnego szacunku wobec innych osób? Wiedza w sensie elementarnym jest naturalnie ważna. Kiedyś osoby kończące studia wykazywały się znajomością kanonu sztuki europejskiej. Można było swobodnie rozmawiać o Illiadzie i Odysei. Dziś redaktorka, absolwentka teatrologii mówi, że nie zna Grotowskiego, ale przynajmniej obiecuje, że się dowie, kim on był. Dobre i to.
---
Tadeusz Gadacz – filozof i pedagog, profesor na Wydziale Humanistycznym AGH, wykładowca w Katedrze Dziennikarstwa Jacka Żakowskiego w Collegium Civitas, założyciel Interdyscyplinarnego Centrum Badań Edukacyjnych na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie.
Kinga Gajewska – posłanka na Sejm RP, członkini sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz przewodnicząca parlamentarnego Zespołu ds. Edukacji Przyszłości.