Naukowy raport rządowego zespołu ds. zatrucia Odry jest zapewne bardzo rzetelny. Problem jednak w tym, że nie odpowiada na podstawowe pytanie, kto tę katastrofę spowodował. Nie mógł zresztą na nie odpowiedzieć, ponieważ naukowcy nie mieli do dyspozycji materiału badawczego z pierwszej, krytycznej fazy dramatu.
Materiałem tym powinny być śnięte ryby wyłowione przez wędkarzy z Odry w okolicach jazu Lipki 27 lipca br. Jednak, jak w sierpniu podały media, przeprowadzenia badań tych ryb odmówił Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach – ponoć z powodu braku odpowiednich odczynników – po czym truchła spalono. A to właśnie w Lipkach w nocy z 26 na 27 lipca br. doszło do czegoś, co zapoczątkowało największą katastrofę ekologiczną w historii polskich rzek. Ciągle nie wiemy, co to było. Głównie z tego powodu, że władze i urzędy odpowiedzialne za ochronę środowiska zupełnie zignorowały sytuację z 27 lipca.
Ponieważ raport zaprezentowany 29 września pomija ten epizod, pozostają jedynie spekulacje. A przecież nawet TVP donosiła w sierpniu, że przyczyną zatrucia wody w Lipkach mógł być stosowany w przemyśle mezytylen (1,3,5-trimetylobenzen). Później władze nie chciały już o tej substancji nawet słyszeć, choć wykrycie jej w wodach Odry nie mogło być tylko złym snem. Brak materiału badawczego wyklucza więc zweryfikowanie hipotezy, że wszystko zaczęło się od zanieczyszczenia Odry mezytylenem.
Hipoteza ta jest zaś o tyle interesująca, że stosunkowo łatwo można byłoby ustalić, który zakład przemysłowy w pobliżu Lipek (jest dwóch kandydatów) mógł być odpowiedzialny za zrzut wody z tą trującą substancją. A wówczas sławetna nagroda wyznaczona przez rząd za wskazanie winnego zatrucia Odry w wysokości miliona złotych mogłaby trafić choćby do autora tego tekstu.
Incydent z Lipek z końca lipca nie był pierwszym zatruciem wody w Odrze w tym roku. Już wcześniej zanotowano co najmniej trzy takie zdarzenia: w marcu, kwietniu i 18 lipca. Wszystkie wydają się związane ze zrzutami wód przemysłowych do Kanału Gliwickiego. Dlatego przenoszenie większości winy za wywołanie katastrofy przez obecny raport na warunki meteorologiczne (upalne lato, wysokie temperatury, susza, a co za tym idzie obniżenie poziomu wody w Odrze) wygląda na naginanie rzeczywistości i próbę odwrócenia uwagi od czynników antropogenicznych, a więc najprawdopodobniej przemysłowych.
Autorzy raportu mają natomiast rację, stwierdzając, że zatrucie Odry było procesem złożonym. Co więcej, przyczyny śnięcia ryb – co jest najlepiej widocznym efektem tragicznej zapaści całego ekosystemu rzeki – były zapewne różne na kolejnych etapach przebiegu katastrofy. Dokument przedstawia dokładne zestawienie zmian w wodach Odry. I to jest jego największa zasługa, gdyż te informacje pozwolą zapewne na szybszą naprawę sytuacji i uniknięcie podobnych katastrof w przyszłości. Autorzy opisują zmiany jakości wody, jej poziomu, szacują liczbę śniętych ryb i dostarczają opisu stanu przyrody rzeki i jej bezpośrednich okolic. Bardzo ważne jest, że raport mówi też wprost, iż zarybianie Odry przed wiosną przyszłego roku nie będzie możliwe. A pamiętamy przecież, że premier Morawiecki zapowiadał jeszcze w sierpniu, że do zarybiania rzeki powinno dojść już we wrześniu.
Dokument sugeruje, że największym problemem stwierdzonym w badaniach był wzrost zasolenia Odry przez zrzuty wód przemysłowych, i wskazuje na zgubne efekty zakwitów tzw. złotych alg, ewentualnie innych glonów lub mikroorganizmów. Zjawiska te w połączeniu z niskim stanem wód miałyby być według autorów raportu główną przyczyną katastrofy ekologicznej. Problem w tym, że te czynniki, które zapewne rzeczywiście miały swój udział w kataklizmie, nie były jednak praprzyczyną zatrucia Odry, i działały nie pod koniec lipca, ale w sierpniu w dolnym w stosunku do Lipek biegu rzeki.
Czy raport naukowy może pomóc w śledztwie prowadzonym przez prokuraturę? Zapewne tak, ale pod warunkiem, że owo śledztwo będzie ukierunkowane na wykrycie rzeczywistego sprawcy i że śledczy będą szukali winnych wśród urzędników państwowych odpowiedzialnych za ochronę środowiska, w tym rzek, w krytycznym okresie od końca lipca do 10 sierpnia br.
---
Jacek Kubiak
Autor jest profesorem biologii (directeur de recherche) we francuskim Narodowym Centrum Badań Naukowych (CNRS) i w Université Rennes 1 we Francji. Jest też ekspertem Nowej Lewicy ds. zdrowia i środowiska oraz uczestnikiem posiedzeń komisji sejmowych ds. zatrucia Odry.