Z uwagi na niedokonaną transformację energetyczną kraju drożeje między innymi energia, a w konsekwencji przeciętna polska rodzina będzie musiała się liczyć z coraz większymi wydatkami na ogrzewanie, energię elektryczną, czynsz, wywóz śmieci, wodę, dojazdy do szkół i pracy. Przede wszystkim jednak po kieszeni uderzą nas ceny żywności, bo w koszyku przeciętnego Polaka zajmuje ona jedną czwartą miejsca, a w rodzinach wielodzietnych jest wydatkiem większościowym. Do tego w związku z brakiem strategii rządu w walce z czwartą falą pandemii możemy się spodziewać ponadprzeciętnego zapotrzebowania na usługi medyczne i leki, a w ślad za tym wzrostu ich cen. Kolejna fala podwyżek prawdopodobnie nadejdzie na przełomie roku i odczujemy ją wszyscy!
Galopująca drożyzna to dziś polskie narodowe nieszczęście. Wysokie ceny dotykają nas wszystkich społecznie i instytucjonalnie. Jak podaje GUS, inflacja stale rośnie i niestety przewyższa tempo prognozowanego wzrostu PKB (według prognoz NBP PKB w całym 2021 roku osiągnie 5,3 proc.). Wskazuje to, że w ujęciu realnym w 2021 roku polska gospodarka będzie się kurczyć. Skądinąd po listopadowym odczycie szybkiego szacunku inflacji GUS okazało się, że ceny w tym miesiącu wzrosły najszybciej od stycznia 2001 roku; wówczas inflacja wyniosła 7,4 proc. Mówimy więc o niechlubnym, w przybliżeniu dwudziestoletnim „rekordzie”.
W sklepach, marketach i na targowiskach codziennie widzimy, jak szaleńczo rosną ceny wielu produktów i towarów. Skokowo drożeją artykuły spożywcze, prąd, gaz, paliwa, materiały budowlane, transport, usługi. Jak wynika z raportu UCE RESEARCH, Hiper-Com Poland i Grupy AdRetail, spośród produktów spożywczych najbardziej drożał olej jadalny – aż 83,9 proc. rok do roku. W październiku bieżącego roku w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku mocno, bo aż o 59,7 proc., zdrożały zresztą wszystkie produkty tłuszczowe. Oprócz oleju skokowo wzrosły ceny margaryny do pieczenia (o 23,8 proc.) i masła (o 20,6 proc.). W czołówce żywności drożejącej rok do roku plasują się między innymi produkty sypkie: sól – wzrost o 39,3 proc.; cukier – wzrost o 28 proc. W górę poszły ceny mięsa, choć nie wieprzowego, bo to akurat nieznacznie taniało (o 1,6 proc.), ale już wołowina zdrożała o 9,5 proc., a mięso drobiowe aż o 16,5 proc. O 4,5 proc. zdrożał nabiał, o 3 proc. warzywa, a o 2,9 proc. pieczywo. Raport wskazuje też na rosnące ceny papieru toaletowego (15,8 proc.) pasty do zębów (10,9 proc.) i płynu do mycia naczyń (4,1 proc.).
W obecnej spirali negatywnych zjawisk ekonomicznych w Polsce mamy do czynienia ze swoistym paradoksem: wraz ze wzrostem kolejnych rządowych transferów socjalnych, z których korzystają Polacy (500+, podwyższony zasiłek pielęgnacyjny, świadczenie uzupełniające dla osób niesamodzielnych, a także coroczny dodatek do rent i emerytur), przez inflację rośnie skala ubóstwa i wykluczenia społecznego. Przez drożyznę tracimy mniej lub więcej wszyscy, przy czym najwięcej tracą najgorzej sytuowani. Biedni biednieją jeszcze bardziej. EAPN Polska (część European Anti-Poverty Network) opublikowała raport Poverty Watch 2021 na temat biedy w Polsce. Wynika z niego, że w 2020 roku zasięg skrajnego ubóstwa zwiększył się z 4,2 do 5,2 proc., a liczba Polaków żyjących w skrajnym ubóstwie zwiększyła się w przybliżeniu o 378 tys. – z 1,6 mln w 2019 roku do 2 mln w 2020 roku. Biorąc pod uwagę, że rok 2021 przyniósł pogorszenie sytuacji na rynku pracy i w wynagrodzeniach, możemy spodziewać się kontynuacji tych niepokojących trendów.
Przez drożyznę załamuje się system przetargów i zamówień publicznych. Obniża się jakość życia, tracą wszyscy: użytkownicy, przedsiębiorcy, a nawet samorządy i instytucje publiczne. Można więc ze smutkiem powiedzieć, że jako społeczeństwo przez inflację tracimy podwójnie, bo otrzymujemy mniej nie tylko za własne pieniądze, ale i mniej w formie usług publicznych.
Co zrobić, aby zapobiec postępującemu ubożeniu milionów Polek i Polaków? Nie wystarczy urzędowo podwyższyć płacę minimalną. Zmianie musi ulec polityka monetarna NBP, ponadto należy ją skoordynować z polityką fiskalną rządu. Niestety, kolejne rządowe tarcze zwiększają wolumen „drukowanego” pieniądza krążącego po rynku. Tymczasem „Nowy Ład” dla wielu z nas oznacza większe obciążenia podatkowe. To pokazuje, że obecna inflacja służy głównie rządowi, ponieważ on budżetowo na niej zarabia. Szybciej rosną bowiem wpływy budżetu centralnego z podatków pośrednich, jak VAT czy akcyza, niż wydatki budżetu – te są stałe.
Trzymajmy się za portfele. Przedstawiciele obozu rządowego nie myślą o nas, lecz o tym, jak pomóc sobie! Szybciej niż inflacja rośnie już tylko liczba przekrętów i afer PiS-u!
---
Bartosz Wiśniakowski – ekonomista, radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego