Ostatnie tygodnie mocno zaznajomiły nas z wojną. Choć dotyka nas jedynie w sposób pośredni, to jednak – za sprawa mediów tradycyjnych i społecznościowych – stała się obecna w niemal każdym polskim domu. Jest obecna również za sprawą uchodźców, niezależnie od tego czy/w jaki sposób angażujemy się w pomoc. Jest obecna w naszych rozmowach, w naszych wyborach konsumenckich etc. Czasem – z nadmiaru informacji, zalewu wypowiedzi ekspertów, z „obrazów cudzego cierpienia” – mamy ochotę wycofać się na nieco spokojniejsze pozycje. To jednak nie jest możliwe, bo wojna – nawet „nie w naszym domu” powraca niepokojem. Budzi obawy. Budzie refleksję. Budzi też myśl o ogromie zbrodni, ale i konieczności powojennych rozliczeń. O sprawiedliwości. Patrząc na ogrom zbrodni warto poszukać odpowiedzi na pytanie o rodzaj zbrodni. O swoiste abecadło, które w medialnym szumie niknie w kakofonii wypowiedzi.

Ledwie kilka dni temu stanęliśmy wobec obrazów zbrodni w Buczy. I nikt chyba nie zapomni ciał cywilów od wielu dni leżących na ulicy; ciał ludzi, którzy wyszli na zakupy, na spacer z psem, którzy nie zdążyli się ukryć. Nikt nie zapomni ani masowych grobów, ani relacji o kolejnych ciałach znajdowanych w piwnicach, studzienkach kanalizacyjnych, pod gruzami. I nie chodzi o przypadkowe ofiary działań zbrojnych. To ofiary okrutnych mordów, tortur, gwałtów. Ofiary zabite bo… „oprawcom tak się podobało”; bo „byli za głośno”; bo „weszli w drogę”. Bo… po prostu trwali we własnych domach. Dowody kolejnych zbrodni odkrywane są w dalszych miejscowościach, z których „wycofali się” Rosjanie. Na zachód i północ od Kijowa trwają ekshumacje. Na 12 kwietnia naliczono przynajmniej 1222 ofiary. A to nie koniec.

Ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa wskazuje, że na okupowanych obszarach Ukrainy rosyjscy najeźdźcy torturują i zabijają osoby starsze. Prokuratura generalna Ukrainy podje, że początku wojny rozpętanej przez Rosję, w Ukrainie z rąk Rosjan zginęło 186, a przynajmniej 344 zostało rannych. Kilkadziesiąt tysięcy zostało przymusowo wywiezionych wgłąb Rosji, a z większością z nich nie ma kontaktu. Wiarygodne doniesienia potwierdzają także, iż Rosjanie traktują jeńców wojennych w sposób upokarzający godność ludzką… Zbrodnia za zbrodnią.

Ludzie umierają od kul, ale nie tylko. Umierają też z głodu, z braku opieki medycznej. Umierają podczas tortur. Umierają dusząc się upchani w ciasnych i ciemnych piwnicach. Mer Mariupola, Wadym Bojczenko, mówi wręcz o ciałach, które „leżą na ulicach jak dywany”; mówi o blokowaniu przez Rosję konwojów humanitarnych, co – podobnie jak sprowadzone do miasta mobilne krematoria – ma pomóc najeźdźcy w ukryciu ogromu rzezi. Do „katalogu” rosyjskich okrucieństw można dopisać jeszcze praktykę zaminowywanie mienia prywatnego, w praktyce odbierającą ludności cywilnej poczucie bezpieczeństwa nawet po zakończeniu działań wojennych – bo jak wrócisz do domu (jeśli cokolwiek z niego zostało), gdy zabójcza minę możesz znaleźć pod dziecięcą zabawką, stosem garnków, na drodze do pracy, pod łóżkiem.

Tak Rosja poszerza „upiorną wyobraźnię”, popisując się umiejętnością budzenia tego, co najbardziej nieludzkie. Tymczasem prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) w Hadze Karim Khan, już kilka dni po rozpoczęciu wojny, wszczął śledztwo „obejmujące zarzuty o zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości lub ludobójstwa dokonane w którymkolwiek regionie Ukrainy” (śledztwo wszczęto 2 marca, na wniosek 39 państw). Bo za zbrodnie przyjdzie odpowiedzieć. Warto przy tym wiedzieć jakie to zbrodnie; w jaki sposób je definiujemy, ale też czego nie możemy zrobić czy o nich powiedzieć. Niegdyś pisałam już samej jurysdykcji MTK, który na mocy Statutu Rzymskiego (1998) może sądzić w odniesieniu do czterech rodzajów zbrodni. Mowa o zbrodni wojennej, zbrodni przeciw ludzkości, ludobójstwie czy wreszcie zbrodnie agresji.

Zbrodnia agresji – bo od niej zaczniemy – oznacza „planowanie, przygotowanie, inicjowanie lub wykonanie aktu agresji, który przez swój charakter, wagę lub skalę w sposób oczywisty narusza Kartę Narodów Zjednoczonych”. Mówiąc o agresji mamy na myśli użycie siły zbrojnej przez państwo przeciw suwerenności terytorialnej lub niezawisłości politycznej innego kraju. Może to być m.in. napaść, okupacja, bombardowanie, blokada portów, czy wreszcie zaatakowanie sił zbrojnych innego państwa. W przypadku rosyjskiej napaści na Ukrainę – co zabrzmi paradoksalnie – MTK wprost nie może sądzić przedstawicieli rosyjskich władz czy dowództwa za zbrodnię agresji (ani Ukraina, ani Rosja nie podlegają w tym zakresie pod Statut Rzymski). Rozważane jest natomiast utworzenie trybunału ad hoc (tzw. trybunał doraźny, jak w przypadku wojny w byłej Jugosławii czy ludobójstwa w Rwandzie), który w tym przypadku mógłby osądzać agresję, zgodnie z definicją agresji wdrożoną w roku 2010 do statutu MTK.

Drugim rodzajem zbrodni podlegającym MTK jest zbrodnia przeciwko ludzkości. Jej szczególną cechą jest fakt, iż zbrodnie tego rodzaju są „popełniane systematycznie, zgodnie z ustalonym planem, przez państwo lub zorganizowaną grupę”. Tu sprawcy mają świadomość, że ich działania przekraczają „normalne działania wojenne”, w sposób zamierzony prowadząc politykę atakowania ludności cywilnej, w celu jej wyniszczenia. Art. 7 Statutu Rzymskiego wskazuje, iż zbrodnia przeciw ludzkości jest „którykolwiek z następujących czynów, popełniony w ramach rozległego lub systematycznego, świadomego ataku skierowanego przeciwko ludności cywilnej”,a dalej mowa m.in. o: zabójstwie, eksterminacji, deportacjach i przymusowym przemieszczaniu ludności, uwięzieniu, torturach, zgwałcenie oraz „inne nieludzkie czyny o podobnym charakterze celowo powodujące ogromne cierpienie lub poważne uszkodzenie ciała albo zdrowia psychicznego lub fizycznego”. A przecież – jak po pokazują codzienne relacje – z każdym z tych przypadków mamy do czynienie w Ukrainie.

Zbrodnia trzecia to zbrodnia wojenna. Art. 8 Statutu definiuje ją jako „poważne naruszenia Konwencji Genewskich z dnia 12 sierpnia 1949 r., mianowicie jakiekolwiek z wymienionych poniżej działań skierowanych przeciwko ludziom lub dobrom chronionym na podstawie postanowień odpowiedniej Konwencji Genewskiej” (mowa o Konwencji genewska o ochronie osób cywilnych podczas wojny oraz Konwencji o traktowaniu jeńców wojennych, obie z roku 1949). Wśród zbrodni: zabójstwo, tortury, umyślne sprawianie cierpień, deportacje, branie zakładników czy zniszczenia i przywłaszczania mienia. W kolejnym punkcie mowa o „innych poważnych naruszeniach praw i zwyczajów prawa międzynarodowego mających zastosowanie do konfliktów zbrojnych o międzynarodowym charakterze”. Tu Statut wskazuje m.in. na kierowanie zamierzonych ataków przeciwko ludności cywilnej oraz obiektom cywilnym, ataki na konwoje z pomocą humanitarną, przymusowe przesiedlenia, ataki kierowane na budynki o charakterze religijnym, kulturalnym, edukacyjnym czy leczniczym, głodzenie, dopuszczanie ataków na godność osobistą, a także „stosowanie broni, pocisków i materiałów oraz sposobów prowadzenia wojny, które z natury rzeczy powodują zbędne szkody lub nadmierne cierpienie lub które ze swej istoty stanowią naruszanie międzynarodowego prawa konfliktów zbrojnych”. Zbrodnią wojenną jest również „dopuszczanie się zamachów na godność osobistą, a w szczególności poniżające i upokarzające traktowanie”. A z tym wszystkim mamy do czynienia w Ukrainie.

Zbrodnia czwarta okazuje się najtrudniejsza. Bo choć wobec wojennego okrucieństwa, ogromu zbrodni jaki widzimy w Buczy czy Mariupolu, słowo to same ciśnie się na usta (i chętnie używają go zarówno politycy, jak i media), to już jego udowodnienie należy do skrajnie trudnych. Mowa o ludobójstwie, jak pisał Rafał Lemkin, „najbardziej ludzkiej ze zbrodni” (the most human crime). Oddając głos twórcy samego pojęcia warto pamiętać, że oznacza ono „skoordynowany plan różnych działań mających na celu zniszczenie podstaw życia grup narodowych, w celu ich unicestwienia. Ludobójstwo jest skierowane przeciwko grupie narodowej jako podmiotowi, a podejmowane działania skierowane są przeciwko jednostkom, ale nie jako jednostkom, lecz jako członkom grupy narodowej”. Definicję tę de facto powtarza art. 6 Statutu Rzymskiego, precyzując (zresztą za Konwencją o konwencją o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa z roku 1948), iż mamy tu na myśli „zabójstwo członków grupy; spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy; rozmyślne stworzenie dla grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie jej całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego; stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy; przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy”. Osądzeniu podlegają również czyny takie, jak spisek w celu popełnienia ludobójstwa, bezpośrednie i publiczne podżeganie do popełnienia ludobójstwa, usiłowanie popełnienia ludobójstwa i współudział w ludobójstwie. I choć logicznym wydaje się określenie rosyjskich działań w Ukrainie właśnie mianem ludobójstwa (tak podpowiada zarówno rozum jak i emocje), to jednak jego udowodnienia potrzebne jest udowodnienie ludobójczego zamiaru; intencji ludobójczej (w zgodzie z Konwencją), jaka miałaby towarzyszyć zabójcom.

Każdego dnia patrzymy na wojnę w Ukrainie. Patrzymy na zbrodnię. Liczymy na to, że uda się rozliczyć odpowiedzialnych. Dziś wojnę, zbrodnię dokumentuje tam niemal każdy. Kto tylko może. Niemal miesiąc temu, na przejściu w Medyce, prokurator MTK Karim Khan, apelując o dokumentowanie zbrodni wojennych na Ukrainie mówił: „W tej chwili cały świat patrzy na Ukrainę. Nikt nie ma prawa kierować broni przeciwko cywilom”. Bo to zbrodnia. I jakikolwiek byłby jej alfabet, musi zostać rozliczona od a do z.

---

Magdalena M. Baran - doktor filozofii, historyk idei, publicystka; adiunkt w IFiS UP w Krakowie. Zajmuje się problematyką wojny, filozofią polityki, etyką rządu, zarządzaniem konfliktem. Autorka książek „Znaczenia wojny. Pytając o wojnę sprawiedliwą” (Biblioteka Liberté! 2018) oraz „Oblicza wojny (Arbitror 2019). Właśnie ukazała się jej nowa książka „Był sobie kraj. Rozmowy o Polsce” (Biblioteka Liberté!), w której z polskimi intelektualistami rozmawia o przemianach i wyzwaniach ostatnich 30 lat. Redaktor prowadzący miesięcznik „Liberté!”

Opinie

Kto da im skrzydła?

Etyka dobromyślności

Państwo bez głowy

Władza silniejsza niż nienawiść

To nie koniec bitwy o Śląsk

Czarne dwa lata polskiej edukacji

Ojczyzna

Tylko klęska Putina zapewni pokój

„Polacy, pamiętajcie o Białorusi”*

O mądrości

Jak trwoga to do samorządów

Kto zatruł Odrę?

Polityka, Kościół, wybory

Historia według Roszkowskiego

Tischner: człowiek o szerokich rękawach

Kłamstwo polityczne

Jak działa społeczeństwo obywatelskie?

Abecadło wojennych zbrodni

Bezpieczeństwo, wolność, jedność

Koniec epoki złudzeń

To Ziobro rozdaje dziś karty

(S)prawa Polek

Polskie firmy pod ścianą, a rząd udaje, że problemu nie ma

Nie ma Polski solidarnej, bez Polski przedsiębiorczej

Państwo bez mocy

Układ Warszawski bis

Prawdziwa skala drożyzny dopiero przed nami!

Czuły patriotyzm

Gdy zwycięzca nie bierze wszystkiego

Zapełnić pustkę w życiu i portfelu

Suwerenność i duma