Rządzący dziś Polską politycy roztaczają swoją narrację, w której słowo patriotyzm jest postrzegane przede wszystkim przez pryzmat etniczno-narodowy. Jesteś patriotą – o ile jesteś Polakiem. A jesteś Polakiem – o ile jesteś katolikiem. Dobry patriota wedle władzy, to działacz Młodzieży Wszechpolskiej czy ONR-u, który krzyczy Bóg-Honor-Ojczyzna. A na drugim oddechu: „Raz sierpem, raz młotem lewacką hołotę”. To zespawanie etniczności i religijności prowadzi w konsekwencji do polityki wykluczenia – ci, którzy nie definiują swojej tożsamości przez prawicowo-nacjonalistyczne kryteria, nie rozumieją wagi tego słowa i ciężaru, jaki ono ze sobą niesie. Taką narracje snuje prawica.
Prawica widzi również patriotyzm jako gest niemal zawsze ostateczny. To stawiane przez prawicowych polityków i publicystów publiczne pytanie: „Czy biłbyś się za Ojczyznę”, świadczy o tym, że ten, kto nie krzyknie natychmiast „tak”, lub pokazuje absurdalność tak stawianego teoretycznie pytania, sam – w ich przekonaniu – sadza się na ławce podejrzanych o zdradę. Tych, którzy – jak głoszą wszem i wobec prawdziwi patrioci – nigdy nie sięgnąłby po broń, gdyby pojawiła się taka konieczność, bo jest przesiąknięty niemocą, słabością, uległością i podejrzanym humanizmem. W prawicowej narracji tym bardziej jesteś patriotą, im bardziej jest gotowy na śmierć, męczeństwo, walkę, zabicie wroga. Wielkie słowa w ustach prawicowych polityków o walce, śmierci czy męczeństwie nie są jednak oznaką siły, raczej mają przykrywać ukryte lęki i słabości. Historia nie raz dowodzi, że ten, kto krzyczy na barykady, często sam z niej pierwszy schodzi.
Patriotyzm zatem w narracji polskiej prawicy ma zaborczy i wykluczający charakter. Nie dziwi, że polskość jest tu rozumiana ciasno, skupiona jest na selektywnie prezentowanej tradycji, impregnowana na samokrytykę. Obecny w prawicowej opowieści typ patriotyzmu najlepiej oddaje sformułowanie: „Jeśli nie kochasz Polski tak, jak my, i jeśli nie jesteś za nią gotów umrzeć tu i teraz, nie jesteś Polakiem”. Dlaczego daliśmy się zaszantażować przez prawicę, że ten siłowy i krzykliwy sposób opowiadania i przeżywania swojej miłości do Ojczyzny, musi być jedynym i obowiązującym?
2. W Święto Niepodległości łatwo popaść w sentymentalizm. Albo, co gorsza, w banały. Albo, co w naszej sytuacji politycznej najgorsze, w cynizm podszyty szyderstwem: z prawa, które jest na naszych oczach łamane. Z inteligencji ludzi, którym kłamstwa rzuca się w oczy. Ze współczucia wobec słabych, które uznawane jest za ułomność. Z poczucia przyzwoitości, które rządzący zawiesili na kołku. Z chrześcijańskiego miłosierdzia, które zostało wrzucone do grobowców.
Dlatego chciałbym przywołać słowa wielkich Polaków. Wzorowych patriotów. I w końcu: przenikliwych myślicieli. Ludzi, których zdania na nowo stają się dziś aktualne. Chciałbym więc przypomnieć słowa poety, Cypriana Kamila Norwida, który notował: „Ojczyzna to zbiorowy obowiązek”. I jeszcze w innym miejscu: „To moralne zjednoczenie, bez którego partyi nawet nie ma – bez którego partie są jak bandy lub koczowiska polemiczne, których ogniem niezgoda, a rzeczywistością dym wyrazów”. Co znaczy: nie ma Ojczyzny, jeśli nie ma w niej szacunku wobec drugiego człowieka. I solidarności wobec pokrzywdzonych.
Chciałbym też, w kontekście odradzającego się nacjonalizmu, który rozgościł się na dobre w naszych kościołach, przywołać słowa Jana Pawła II: „Polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie”. I jeszcze jeden cytat: „Charakterystyczne dla nacjonalizmu jest bowiem to, że uznaje tylko dobro własnego narodu i tylko do niego dąży, nie licząc się z prawami innych. Patriotyzm natomiast, jako miłość ojczyzny, przyznaje wszystkim innym narodom takie samo prawo jak własnemu”. A więc: patriotyzm jest zaprzeczeniem nacjonalizmu, nacjonalizmu, który wyklucza, pogardza, poniża.
I wreszcie, na koniec, chciałbym przywołać słowa ks. Józefa Tischnera, który stawiał to pytanie ponad trzy dekady temu, ale – co musi dawać do myślenia – nic nie straciło na aktualności: „Czy nasza ojczyzna ma być zbawiana przez spełnianie obowiązków czy kaprysów? Gdzie jest granica między obowiązkiem, zakorzenionym w ludzkim sumieniu, a kaprysem, nigdzie niezakorzenionym?” No właśnie: Czy nasza przyszłość, Twoja i moja, ma zależeć od kaprysu takiego czy innego wodza? Kaprysów, których ofiarami są konkretni ludzie z krwi i kości.
Ale posłuchajcie jeszcze i tych słów krakowskiego księdza. Tischner w eseju pod znamiennym tytułem Znicestwienie Polski z roku 1998 pisał: „To nie obcy są najważniejszym zagrożeniem narodu. (…) Bywa, że swoi wprowadzają w zawartość pojęcia ojczyzna treści, które usuwają w cień jego właściwy sens. Słowo wciąż jest w obiegu, wciąż się je wykrzykuje, wciąż strzela się nim do innych, ale im głośniej brzmi, tym jest mniej substancjalne. Po jakimś czasie każdy widzi: po dokonanych obróbkach Polska nie jest polska – polska moralność jest faryzejskim przekrętem moralności, myśl polska jest pospolitą bezmyślnością, polska wiara – polską dewocją, a polski katolicyzm – sektą, którą z nicości do bytu powołała schorowana wyobraźnia”.
Dziś jak na dłoni widzimy, że te wielkie i ważne dla naszej wspólnoty słowa „ojczyzna”, „naród”, „patriotyzm” w ustach najgłośniej je wykrzykujących stają się karykaturą. Jak myślenie, otwarte i szerokie, charakteryzujące Norwida, papieża Wojtyłę czy Tischnera, wypierane jest przez najgorszy rodzaj bezmyślności, moralnego zdziczenia i intelektualnej ciasnoty.
3. Jakiego zatem patriotyzmu dziś potrzebujemy? Jakiego przeżywania miłości do Ojczyzny, która łączyłaby z jednej strony zobowiązanie troski o kraj, a z drugiej pozwalała zachować to, co w naszej tradycji przecież też jest obecne – otwartość, tolerancję, gościnność, szacunek? Być może potrzebujemy dziś przeżywania patriotyzmu, który charakteryzowałby się czułością. Dlatego znów sięgam do noblowskiej mowy Tokarczuk, która tak opowiada o sile czułości: „Czułość jest spontaniczna i bezinteresowna, wykracza daleko poza empatyczne współodczuwanie. Jest raczej świadomym, choć może trochę melancholijnym, współdzieleniem losu. Czułość jest głębokim przejęciem się drugim bytem, jego kruchością, niepowtarzalnością, jego nieodpornością na cierpienie i działanie czasu. Czułość dostrzega między nami więzi, podobieństwa i tożsamości. Jest tym trybem patrzenia, które ukazuje świat jako żywy, żyjący, powiązany ze sobą, współpracujący, i od siebie współzależny”.
Czułość nie jest tylko uczuciem. Jest, jak podpowiada Tokarczuk, swoistym czytaniem świata, rozróżnianiem czy wręcz – rozumowaniem. Dzięki uwadze i skupieniu mamy wgląd w rzeczywistość, która sprawia, że nie widzimy tylko swojego „Ja”, ale widzimy przede wszystkim inne „Ty”: drugiego, który domaga się szacunku nie dlatego, że jest taki sam jak „Ja”, ale dlatego, że jest całkowicie „Inny”. A zatem czuły patriotyzm polegałby dziś, byśmy my, Polacy, spojrzeli na siebie właśnie jej oczyma – oczyma czułości – która pozwala drugiemu być w jego osobności, z uznaniem, które szanuje odmienność, solidnością, która buduje wspólnotę.
Czuły patriotyzm nie jest, jak zapewne chcieliby go widzieć zwolennicy wielkich słów i silnej pięści, słaby. Przeciwnie: czuły patriotyzm jest przejawem siły. Tej siły, która buduje się nie w oparciu o nienawiść, ale miłość. Nie w oparciu o wykluczenie, ale pojednanie. Nie w oparciu o cynizm, ale przyzwoitość. Czuły patriotyzm byłby więc przepisem na zbudowanie relacji między nami, Polakami, które dziś unieważniają jakiekolwiek projekty budowy wspólnego państwa w oparciu o ciągłość instytucjonalną i długofalowe strategie modernizacyjne.