Przekonanie, jakie żywiliśmy przez długi czas, że historia się skończyła, okazało się największym złudzeniem początku XXI wieku. Wraz z atakiem Federacji Rosyjskiej na Ukrainę definitywnie kończy się czas naiwności.
Czas naiwność polegał na tym, że - jeśli nawet toczyły się jakieś konflikty zbrojne - to „daleko” od naszych granic. A więc: my jesteśmy bezpieczni. Nasz styl życia jest niezagrożony. Bezprecedensowy atak Putina na niepodległy kraj, jakim jest Ukraina, to dla Zachodu zimny prysznic, którego proste przesłanie brzmi: „nie ma urlopu od historii”. Ten bowiem, kto chce brać taki urlop, musi wiedzieć, że stanie się przedmiotem historii, a nie podmiotem dziejów. Dlatego już dziś musimy pytać, jakie lekcje płyną z tworzonego na naszych oczach nowego porządku geopolitycznego, którego Zachód nie może być już tylko biernym obserwatorem?
Po pierwsze, Zachód nazbyt optymistycznie zakładał, że Putin jest przewidywalny i racjonalny. Widzimy, że pręży muskuły, bo tak lubi, ale tak naprawdę można z nim robić interesy - szczególnie sprowadzając Rosję do roli stacji paliw dla Unii Europejskiej. Dlatego, jeszcze na kilka dni przed agresją na Ukrainę, nie brakowało głosów: „Putinowi nie opłaca się atak na Ukrainę”. To pokazuje jedno: zachodni liderzy czytali Putina i Rosję przez pryzmat naszego sposoby myślenia - opłaci się/nie opłaci się. Albo: racjonalne/irracjonalne. Putin atakując Ukrainę pokazał, że porusza się w zupełnie innej logice myślenia i działania niż Zachód. Czas to w końcu przyjąć do wiadomości, by nie przeżywać ciągłych rozczarowań.
Po drugie, rosyjska propaganda przekonywała, że nie ma czegoś takiego, jak państwo ukraińskie. Dziś Putin i jego ideolodzy na własnej skórze przekonuje się, że jest - a Ukraińcy odważnie i z determinacją chcą go bronić. Symbolem tej odwagi jest nie tylko prezydent Wołodymyr Zełenski, ale stali się nim też ukraińscy pogranicznicy z Wyspy Węży, którzy woleli zginąć niż się poddać armii rosyjskiej. A ich ostatnie słowa skierowane do Rosjan brzmiały: „Rosyjski okręcie wojenny, pier... się!”. Wiele znaków na ziemi i niebie wskazuje, że Putin może wywrócić się przez odwagę i determinację narodu i państwa, które ponoć jest sztucznym tworem.
Po trzecie, Putin liczył, że powtórzy manewr z Krymem. A więc arogancja wobec Zachodu, połączona z brutalną siłą wobec Ukrainy sprawi, że w kilkanaście godzin przejmie Kijów. A w dalszych dniach będzie miał swój marionetkowy rząd. Tyle, że się przeliczył: Ukraina, na czele ze swoim prezydentem Zełenskim pokazała wolę walki. To determinacja Ukraińców, ich chęć obrony kraju, jak również sympatia opinii międzynarodowej sprawiły, że Zachód przeszedł do śmielszych działań - szczególnie w kwestii twardych sankcji wobec Putina i jego akolitów, ale także, co ważne, dozbrojenia Ukraińców. Tyle, że to za mało: już dziś Ukraina pokazuje, że powinna być członkiem NATO. I taki sygnał powinien zostać wysłany przez Zachód. Jak rownież, że będzie w przyszłości członkiem Unii Europejskiej. Bo, Ukraińcy walczą nie tylko o swoją wolność i niepodległość, walczą także po pokój i dobrobyt w ramach Unii Europejskiej. Ten, kto tego nie rozumie, nic nie rozumie z obecnej sytuacji politycznej.
Po czwarte, dziś jednym z głównych problemów Zachodu jest wiara w swoją potęgę - mamy wszystkie narzędzia, by takich ludzi, jak Putin, sprowadzać do parteru. Ale brakuje wiary we własne siły. I przekonania, że jej źródłem jest jedność i solidarność. Jest jasne, że apetyty militarne Putina słabną, gdy spotkają go surowe sankcje. Nie tylko groźba sankcji, ale sankcje. Groźba ze strony Unii winna oznaczać wojnę, a nie pustosłowie. Rosja powinna być już poza systemem SWIFT. Zakaz udziału w rozgrywkach sportowych. Sankcje nie tylko dla Putina, ale dla całego jego otocznia, które podtrzymuje jego reżim. Nie tylko wstrzymanie certyfikacji, ale skasowanie Nord Stream 2. Wstrzymanie wydawania wiz dla Rosjan. Stop dla importu surowców. Jasne, że nie obejdzie się bez kosztów dla Zachodu, ale więcej i tak zapłacimy, jeśli nadal będziemy karmić rosyjskiego niedźwiedzia naszymi euro i dolarami, a Moskwę traktować jak tanią stację paliw.
Porzucenie naiwnego idealizmu ze strony Zachodu oznacza, że musi przestać postrzegać siebie jako miękkie mocarstwo. Powrót historii to powrót twardej polityki, gdzie siła - nie wykluczając wojny - staje się narzędziem tworzenia dziejów. I budowania swojego bezpieczeństwa.
Jarosław Makowski