Wyczekiwanych przez Europę pieniędzy jeszcze nie ma. Fundusz Odbudowy zostanie uruchomiony dopiero po jego ratyfikacji we wszystkich krajach członkowskich. Tylko pod takim warunkiem Komisja Europejska wypuści obligacje. W Polsce Rada Ministrów dotychczas nie przyjęła nawet projektu ustawy o ratyfikacji decyzji Rady Europejskiej w sprawie systemu zasobów własnych Unii Europejskiej. Czy rząd ponownie zagrozi storpedowaniem projektu?

 

Wolno, choć niesolidnie

Jak zwykle zamiast chleba mamy igrzyska. Spośród dużych krajów Unii Europejskiej Polska jako ostatnia wysłała do Brukseli projekt Krajowego Planu Odbudowy. Przed nami do Komisji Europejskiej swoje projekty skierowało 19 państw, kilka już zakończyło ratyfikację decyzji o dochodach własnych. Ale nie my. Przecież nie po to Polska wstała z kolan i otrzepała spódnicę, by poddawać się pedagogice wstydu i korzystać z dobrych wzorców.

Ratyfikacja decyzji Rady Europejskiej z 14 grudnia 2020 roku w sprawie systemu zasobów własnych Unii Europejskiej jest pierwszym z dwóch kroków, jakie dzielą Polaków od pieniędzy. Drugim będzie stworzenie Krajowego Planu Odbudowy. Komisja Europejska spodziewa się narodowych projektów do końca kwietnia.

Jak to w pokerze bywa, członkowie rządu trzymają karty przy orderach. Projekty, które w całej Europie są właśnie przedmiotem gorącej dyskusji publicznej, w Polsce opieczętowano gryfem „ściśle tajne”.

Fundusz Odbudowy to kolosalne pieniądze dla gospodarki, służby zdrowia i samorządów – prawie 60 mld euro (ponad 260 mld zł). Są na wyciągnięcie ręki, mają wspomóc Polskę w odbudowie i reformowaniu po epidemii. UE pragnie zagwarantować Polakom stabilność i bezpieczeństwo. Tymczasem rząd PiS zachowuje się jak góral ze starej anegdoty, modlący się o wygraną na loterii. Czy Bruksela będzie musiała przemówić: „Gazdo, pomogę, ale najpierw wypełnij kupon”?

 

Nowy Nieład

Mamy świeżo w pamięci grudniowy horror, kiedy ważyły się losy uczestnictwa Polski w „Nowym Planie Marshalla”. Haniebne zachowanie liderów Zjednoczonej Prawicy mogło nas kosztować wykluczenie z Next Generation EU. Kiedy koteriom w obozie rządzącym udało się dojść do kruchego porozumienia, ucieszyliśmy się, że groźba weta została zażegnana. Nie przypuszczaliśmy, że burda w ekipie rządzącej jeszcze się nie zakończyła.

Koalicja Obywatelska deklaruje, że poprze w Sejmie ratyfikację. W zamian chcemy niewiele: gwarancji sprawiedliwego podziału pieniędzy dla samorządów w Krajowym Planie Odbudowy. Nie zgodzimy się na powtórkę z dzielenia rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych, kiedy to samorządy związane z PiS dostały pieniądze, a inne musiały obejść się smakiem. Ponadto plan nie może być workiem, do którego trafią przypadkowe projekty. One muszą być przemyślane, spełnić funkcję koła zamachowego, by nasz kraj wyszedł z kryzysu i wstąpił na ścieżkę nowoczesności i wzrostu.

Tymczasem premier Mateusz Morawiecki zachowuje spokój pokerzysty: „Nie ma z tym pośpiechu”. Sprawia wrażenie, jakby wszystko było przygotowane. A nie jest. Nawet Janusz Kowalski, były już członek tego rządu, chwilę po dymisji przyznał, że nie widział spójnego dokumentu nazywanego przez premiera „Nowym Ładem”. To właśnie ten program ma być mapą drogową dla agregacji Funduszu Odbudowy. Teraz rządowy dysydent przyznaje, że w środowisku Rady Ministrów pojawiają się różne prezentacje w PowerPoincie, między innymi przepisane z programu Platformy Obywatelskiej z 2011 roku (sic!).

Jego enuncjacje potwierdziły się na wspólnym posiedzeniu sejmowych komisji Finansów Publicznych oraz Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Tak, PiS nie ma zielonego pojęcia, jak opracować Krajowy Plan Odbudowy. Ba, informacje te autoryzuje wiceminister funduszy i polityki regionalnej Małgorzata Jarosińska-Jedynak. Dowiadujemy się od niej, że uruchomienie Krajowego Planu Odbudowy w połowie 2021 roku jest założeniem „dość optymistycznym”, a realizacja reform i inwestycji z europejskich wypłat „może być bardzo trudna”.

 

Piramida w sieci

Jako się rzekło, warunkiem uruchomienia Funduszu Odbudowy jest ratyfikacja w parlamentach narodowych państw członkowskich. Część stolic ma to już za sobą, reszta działa. Ale nie Polska, mądrzejsza i „bardziej suwerenna” od reszty Europy. Oto Zbigniew Rau, minister spraw zagranicznych, ogłosił w grudniu, że ratyfikacji można się spodziewać dopiero po wywiązaniu się Komisji Europejskiej z jej zobowiązań: „To musi nastąpić po ustaleniu tych wytycznych do rozporządzenia o warunkowości. Najpierw wytyczne, potem tak zwana ratyfikacja”. Znowu chodzi więc o to samo, o co chodziło w czasie grożenia wetem: o zagwarantowanie PiS bezkarności poprzez wybicie zębów mechanizmowi „pieniądze za praworządność”.

To naprawdę się dzieje! Zdaniem szefa MSZ Polsce udało się zarówno „zabezpieczyć suwerenność”, jak i „pozyskać środki”. Wszystkie inne kraje członkowskie tkwią w błędzie, tylko PiS się nie myli. Mamy do czynienia z widowiskową katastrofą! Gdyby nasi rządzący faktycznie kierowali się patriotyzmem, jeszcze w grudniu 2020 roku poprosiliby ekspertów, naukowców, przedsiębiorców, samorządowców i społeczników o pomoc. Polski program dawno leżałby w Brukseli.

Tymczasem na bliskim horyzoncie pojawiło się kolejne zagrożenie. Otóż Parlament Europejski wprowadził obowiązek konsultowania krajowych planów odbudowy z regionami. Deputowani doszli do wniosku, że sytuacja jest nietypowa (w stosunku do polityki spójności) i zażądali swojego udziału. Krajowy Plan Odbudowy będzie zatem opiniowany przez Komisję Europejską przy aktywnym uczestnictwie Parlamentu Europejskiego, po czym wróci na szczebel narodowy. Zważywszy na sporą liczbę uchwał Parlamentu Europejskiego wzywających polskie władze do przestrzegania prawa, może być słabo. O to, czy plany zostały skonsultowane z regionami i czy włączono je w przygotowanie projektów, deputowani zapytają niechybnie.

 

Pułapka dewastacji

Realizacja będzie więc skrupulatnie badana przez agendy europejskie, zwłaszcza w Polsce i na Węgrzech – krajach, które słyną z upartyjnienia funduszy państwowych. W konkluzjach Rady Europejskiej znalazły się zapisy nakazujące chronić budżet Unii Europejskiej (z Next Generation EU włącznie) przed nadużyciami finansowymi, korupcją i konfliktami interesów. Jeżeli pod koniec 2022 roku okaże się, że PiS źle zarządza pieniędzmi, możemy stracić aż 30 procent przyznanej nam kwoty. Optymistycznie zakładam, że Bruksela zaakceptuje przygotowane przez PiS projekty.

Na polskie władze czekają też pułapki innej natury. Niepodważalną zasadą planu reform i inwestycji wspartych Instrumentem Odbudowy będzie lekarska dewiza „primum non nocere” (po pierwsze nie szkodzić). Chodzi oczywiście o ochronę środowiska i klimatu. Aż 37 procent środków Europejskiego Funduszu Odbudowy przeznaczono na transformację klimatyczną. Reszta musi być co najmniej neutralna wobec celów ochrony klimatu i środowiska.

Od razu pojawią się wątpliwości, czy kraj masowo wycinający lasy (także w parkach narodowych) i budujący kolejną kopalnię odkrywkową węgla brunatnego (protestują przeciwko niej Czesi) faktycznie spełnia wymogi tej zasady, precyzyjnie rozpisanej w dokumentacji Unii Europejskiej.

Dodatkowo wprowadzenie powyższego pryncypium w życie będzie wymagać znowelizowania kilku ustaw dotyczących ochrony przyrody, między innymi prawa wodnego, ustaw o lasach oraz o ochronie przyrody. Unia Europejska stoi bowiem na stanowisku, że polskie przepisy nie gwarantują skutecznej ochrony środowiska przy realizacji inwestycji. Nie da się troski o klimat połączyć z biblijną dewizą „Czyńcie sobie ziemię poddaną”, na którą co i rusz powołują się szkodnicy z PiS, uzasadniając imperatyw dewastowania przyrody.

 

Mechanika czarnej dziury

Skąd ta niemoc? To proste. Wszystkie genialne, zdumiewające ogromem i dalekowzroczne projekty rządu PiS były w rzeczywistości czystą propagandą, mającą uwieść naiwnych przed kolejnymi wyborami. Po promie została zardzewiała stępka, lodołamacz z tektury zapewne rozmiękł w deszczu, milion elektryków ubarwia sny premiera, a elektrownia ostrołęcka straszy dwiema wieżami, które kosztowały podatników miliard złotych.

Choć mechanikę czarnej dziury diagnozowaliśmy wielokrotnie, trzeba po raz kolejny powtórzyć: liderom PiS chodzi głównie o czystą władzę, a reszcie partyjnej nomenklatury – o wydarcie z państwa jak największych pieniędzy. A Polska? Polskę mają tylko na ustach, nie w czynach. Wszelkie ideologie, którymi się posługują, od nacjonalizmu po elementy religijne, są wyłącznie zasłoną dymną dla geszeftów.

 

Tekst w pierwotnej wersji ukazał się na stronie Wyborcza.pl. Publikacja za zgodą autora. 

---

Bogdan Klich

Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej w Senacie RP

Opinie

Kto da im skrzydła?

Etyka dobromyślności

Państwo bez głowy

Władza silniejsza niż nienawiść

To nie koniec bitwy o Śląsk

Czarne dwa lata polskiej edukacji

Ojczyzna

Tylko klęska Putina zapewni pokój

„Polacy, pamiętajcie o Białorusi”*

O mądrości

Jak trwoga to do samorządów

Kto zatruł Odrę?

Polityka, Kościół, wybory

Historia według Roszkowskiego

Tischner: człowiek o szerokich rękawach

Kłamstwo polityczne

Jak działa społeczeństwo obywatelskie?

Abecadło wojennych zbrodni

Bezpieczeństwo, wolność, jedność

Koniec epoki złudzeń

To Ziobro rozdaje dziś karty

(S)prawa Polek

Polskie firmy pod ścianą, a rząd udaje, że problemu nie ma

Nie ma Polski solidarnej, bez Polski przedsiębiorczej

Państwo bez mocy

Układ Warszawski bis

Prawdziwa skala drożyzny dopiero przed nami!

Czuły patriotyzm

Gdy zwycięzca nie bierze wszystkiego

Zapełnić pustkę w życiu i portfelu

Suwerenność i duma