Patriotyzm to więź emocjonalna i przywiązanie do pewnych wartości. Ale też zbiór obowiązków, zebranych, tak jak i odpowiadające im uprawnienia, w pojęciu „obywatela”.

 

Czym jest patriotyzm dla Polaka, który mieszka w innym kraju, który ma dwa obywatelstwa – zarówno polski, jak i austriacki paszport?

Patriotyzm można zdefiniować, jak sądzę, przez kryjące się w nim napięcie. Z jednej strony patriotyzm to więź emocjonalna, to przywiązanie do pewnych wartości, do instytucji i do historii, z których biorą się te wartości i instytucje. Nie są to naturalnie wartości spójne bądź moralnie jednoznaczne; dobro miesza się wśród nich ze złem, duże z małym, jedno nie pasuje do drugiego, raz bierze górę to, raz tamto. Nie wyssaliśmy (ani też Niemcy czy Rosjanie nie wyssali) z mlekiem matki ani skłonności do zła, ani do dobra.

Historycznie narosłe postawy, normy, nawyki, instytucje społeczne, jakie składają się na znaczenie pojęcia „Polska” czy „Rosja”, nie dadzą się ułożyć w żaden system, ująć w żadną logikę. Stąd pojęcia te nigdy nie są precyzyjne, zawsze otwarte na zmiany, na korektury, mogą być ciągle definiowane na nowo.

A jednak wszystko to stanowi jakąś nie do końca zdefiniowaną, postrzępioną na skraju całość. Choć nie jestem, oczywiście, odpowiedzialny za to, co robił mój dziadek – to jednak był to mój dziadek, wstyd czy duma, gdy o nim myślę, nie jest bez uzasadnienia.

Być może dlatego – z powodu niespójności, braku logiki, historycznego charakteru tego tworu, który nazywam „Polską” (czy „Niemcami”) – patriotyzm przejawia się też zmysłowo: w zapachach, w obrazach, w widokach.

Z drugiej strony patriotyzm to zbiór obowiązków, zebranych, tak jak i odpowiadające im uprawnienia, w pojęciu „obywatela”. Uczucia, zmysły, obrazy nie mają w tym kontekście znaczenia. Ważne jest, co powinno się zrobić (jako obywatel RP czy USA) i do czego ma się prawo. Nie określają tego wierzby płaczące, pierogi, kościół Mariacki – tylko ustawy, prawa, konstytucje.

Obie strony patriotyzmu: akceptacja zbioru obowiązków i praw, i zakorzenienie w historycznie powstałym zbiorze wartości, nie są od siebie niezależne – choć często są w konflikcie, nie mogą bez siebie żyć. Prawo, definiujące pojęcie „obywatela”, daje stabilność i pewien konieczny stopień jednoznaczności więziom emocjonalnym – a wartości, instytucje, historie wypełniają to prawo treścią. Bez nich prawo byłoby puste.

Nie ma też oczywiście powodu, by mówić o patriotyzmie, o czyimś patriotyzmie, tylko w liczbie pojedynczej. Można mieć dwa (dwie ojczyzny), nawet więcej. Ja w każdym razie czuję się w takiej sytuacji całkiem dobrze. Przyznaję, Polakiem bardzo lubię być, a o Austrii myślę raczej jako obywatel. Metaforyka odwołująca się do biologicznych związków rodzinnych jest tu trochę myląca.

Bardziej odpowiednia byłaby medyczna – choć nie można mieć dwóch biologicznych matek – ale można mieć jednocześnie grypę i wrzód żołądka (tak jak można być zarazem Polakiem i Austriakiem).

 

Czy można kwestionować patriotyzm? Co to znaczy?

Oczywiście, można, ba, nawet trzeba. „Polska jest najważniejsza” to wyjątkowo idiotyczne hasło, niemożliwe do zaakceptowania dla nikogo, kto potrafi odróżnić dobro od zła – a już zupełnie nie dla kogoś, kto się uważa za chrześcijanina. Jeśli w interesie „Polski” – to czy można zrobić cokolwiek? Ukraść? Oszukać? Zabić dziecko? I jak wyjaśnić fakt, że w opowieściach Mateusza, Marka, Łukasza i Jana, które od prawie dwóch tysięcy lat organizują nasze dyskusje o tym, co najważniejsze, nie ma mowy o „Polsce”? Zapomnieli wspomnieć?

Związek z jakąś lokalną, partykularną wspólnotą – patriotyzm – powinien być widziany, co wydaje się oczywiste, z perspektywy wartości uniwersalnych. W naszym rozumieniu samych siebie, jako społeczeństwa, narodu, musi zawierać się również wymiar uniwersalny, odniesienie do innych ludzi, do człowieka jako takiego, a nie tylko do wartości lokalnych. Nie tylko do członków tej samej wspólnoty. Inaczej nie będziemy narodem, a bandą, gangiem, szczepem.

Nosicielami tego uniwersalnego elementu są zwykle jakieś instytucje czy grupy społeczne. One to otwierają wspólnotę na to, co inne i przez to „podnoszą ją do ludzkości”. W Polsce taką grupą był na przykład pewien rodzaj szlachty. Wystarczy zajrzeć do wspomnień i dzienników Zygmunta Mycielskiego, Jacka Woźniakowskiego, Krzysztofa Kozłowskiego, czy Kazimiery Iłłakowiczówny, żeby zobaczyć, co mam na myśli. Inną grupą tego rodzaju (nosicieli uniwersalizmu w polskości) byli niektórzy polscy Żydzi, czy żydowscy Polacy – tacy choćby jak Antoni Słonimski czy Paweł Hertz. W obu przypadkach wychodzące poza etniczną, geograficzną, lokalną polskość tradycje pozwalały – pośrednio też i innym Polakom – zdefiniować „Polskę” w kategoriach uniwersalnych, nieplemiennych.

Instytucją o podobnej funkcji był też w Polsce niewątpliwie Kościół rzymskokatolicki: Kościół Sapiehy, Wojtyły czy Tischnera. Wreszcie uniwersytety, gdzie, przynajmniej w założeniu, młodzi Polacy powinni się uczyć trudnej umiejętności przyswojenia tradycji innych, rozumienia Dantego, Heideggera czy Konfucjusza. Umiejętności, bez której sens własnej tradycji staje się niedostępny.

Wszystkie te grupy i instytucje straciły bądź tracą dziś swoje pierwotne znaczenie. Następców Mycielskiego czy Hertza nie widać, w kościołach polskie flagi zasłaniają tabernakulum, uniwersytety zamieniają się w szkoły zawodowe, gdzie trenuje się umiejętności (rzekomo) przydatne na rynku. Być może – kto wie? – inne grupy i instytucje zajmą ich miejsce.

Być może będą to instytucje europejskie.

 

Czy istnieje patriotyzm europejski?

Narodu europejskiego – jeszcze (?) – nie ma. Emocjonalna więź z własnym krajem i jego tradycją rzadko wychodzi poza jego granice.

A jednak czasem się to zdarza.

Na przykład tym, uprzywilejowanym, którzy bywają gdzieś indziej. Czuję to bardzo mocno w USA, gdzie spędzam parę miesięcy w roku. Jestem tam przede wszystkim Europejczykiem, tak jak we Wiedniu jestem przede wszystkim Polakiem.

Czasem patriotyzm europejski jest częścią składową, elementem patriotyzmu lokalnego, narodowego. Emocjonalny związek z własnym krajem zakłada również związek emocjonalny z Europą. Coś takiego ma często miejsce w Niemczech; dla wielu Niemców – po doświadczeniach wojny i nazizmu – akceptacja niemieckości jest zarazem akceptacją Europy. Nie przypadkiem Niemcy były od początku motorem zjednoczenia Europy.

Więź emocjonalna z Europą bywa też rezultatem strachu. Pojawia się niekiedy w obliczu niebezpieczeństwa. W obawie przed nową wojną, zagrożeni wzrastającym w sile na wschodzie komunizmem, Niemcy, Francuzi, Włosi poczuli się Europejczykami. Była to niewątpliwie jedna z „sił dośrodkowych” powstającej Unii Europejskiej.

Instytucji „obywatelstwa europejskiego”, tej drugiej strony patriotyzmu, (jeszcze?) nie ma. Czy powstanie? Zależy to także, może nawet przede wszystkim, od tego, czy odczuwana już czasem i na różne sposoby, ponadnarodowa, europejska wspólnota wartości, instytucji i historii okaże się wystarczającą podstawą jakiegoś europejskiego porządku politycznego.

 

*Krzysztof Michalski uczy filozofii na Uniwersytetach Bostońskim i Warszawskim oraz kieruje Instytutem Nauk o Człowieku w Wiedniu. Ostatnio ukazały się jego książki: „Zrozumieć przemijanie” i „Płomień wieczności”

 

 Tekst pierwotnie opublikowany na stronach Instytutu Obywatelskiego w listopadzie 2011 roku.

Opinie

Kto da im skrzydła?

Etyka dobromyślności

Państwo bez głowy

Władza silniejsza niż nienawiść

To nie koniec bitwy o Śląsk

Czarne dwa lata polskiej edukacji

Ojczyzna

Tylko klęska Putina zapewni pokój

„Polacy, pamiętajcie o Białorusi”*

O mądrości

Jak trwoga to do samorządów

Kto zatruł Odrę?

Polityka, Kościół, wybory

Historia według Roszkowskiego

Tischner: człowiek o szerokich rękawach

Kłamstwo polityczne

Jak działa społeczeństwo obywatelskie?

Abecadło wojennych zbrodni

Bezpieczeństwo, wolność, jedność

Koniec epoki złudzeń

To Ziobro rozdaje dziś karty

(S)prawa Polek

Polskie firmy pod ścianą, a rząd udaje, że problemu nie ma

Nie ma Polski solidarnej, bez Polski przedsiębiorczej

Państwo bez mocy

Układ Warszawski bis

Prawdziwa skala drożyzny dopiero przed nami!

Czuły patriotyzm

Gdy zwycięzca nie bierze wszystkiego

Zapełnić pustkę w życiu i portfelu

Suwerenność i duma