Piękna, młoda i spełniona. Tak w skrócie można opisać medialny wizerunek współczesnej kobiety w Polsce. Nie jest całkiem prawdziwy, ale trafia do społecznej świadomoś.
Szczególny wpływ na to, jak prezentowane w mediach są kobiety, mają telewizja i kolorowa prasa, które próbują narzucić wizerunek kobiety wiecznie szczęśliwej, zadowolonej, z nienagannym makijażem i fryzurą. Choć trzeba przyznać, że reprezentacja kobiet w polskich mediach informacyjnych w roli ekspertek jest coraz większa, to jednak trudno nie zauważyć innego sposobu prezentowania kobiet niż mężczyzn i odmiennych wymagań stawianych każdej płci. Zresztą o niskim udziale kobiet w mediach świadczy to, że pojawiają się specjalne programy z ich reprezentacją. Na przykład „Babilon” w TVN24 czy „Rzeczpospolita babska” w TVP Info. Dzięki takim audycjom media chcą i próbują udowodnić, jak bardzo troszczą się o parytet i dbają o równy udział płci.
Nie lepiej jest w stacjach radiowych. Od kiedy z Radiem Zet rozstała się Monika Olejnik, jedyną prowadzącą poranny program polityczny jest Beata Michniewicz z radiowej Trójki. Wszystkie inne stacje postawiły na mężczyzn. W środowisku radiowym panuje opinia, że głosy męskie są bardziej wiarygodne, lepiej się ich słucha. Kobieta – zwłaszcza w porannej audycji – występuje albo w parze z mężczyzną, albo w ogóle. Męskie głosy są uznawane za mocniejsze, a tym samym bardziej cenione. Takie doświadczenie wyniosłam z pracy w radiu, gdzie przy tworzeniu grafików stawiało się na prowadzących, a nie na prowadzące. Większą staranność można zauważyć w TOK FM, gdzie na pięciu prowadzących dwie to kobiety. Jednak w audycjach prowadzonych przez kobiety przewagę wśród gości i tak mają mężczyźni.
Także obraz świata prezentowany w telewizyjnych serialach, reklamówkach czy prasie kobiecej często nie przystaje do otaczającej nas rzeczywistości. Jest to szczególnie niebezpieczne zwłaszcza dziś, gdy żyjemy w kulturze obrazkowej, a wiedzę o świecie oraz poglądy czerpiemy głównie z mediów. Obraz ten jest zniekształcony na przykład pokazywaniem kobiet, zwłaszcza w reklamie, tylko w kilku, często stereotypowych rolach. Femme fatale z ostrym makijażem i w wyzywającym stroju kusi, uwodzi, zniewala mężczyzn. Często jest przy tym luksusowa. Taki wizerunek widzimy nagminnie w reklamach perfum. Kobieta w półnegliżu, z uwodzicielskim spojrzeniem, zachęca zresztą do zakupu wielu różnych produktów, a bywa także, że w formie produktu – jako przedmiot, a nie podmiot – jest przedstawiana. Półnaga kobieta pasuje zarówno do reklamy bielizny, jak i samochodu – ma po prostu przyciągnąć uwagę.
W takich reklamach zobaczymy jedynie młode twarze. Nawet kremy przeciwzmarszczkowe są reklamowane przez młode kobiety. Te po pięćdziesiątce czy sześćdziesiątce pojawią się pod warunkiem, że jest to znana aktorka czy celebrytka. Kobietom wmawia się, że w wieku 50 czy 60 lat mogą wyglądać jak dziewczyny. Nic dziwnego, że społeczeństwo uległo kultowi młodości.
Typowo seksistowskie reklamy pojawiają się coraz rzadziej, ale tylko dlatego, że Komisja Etyki Reklamy kładzie nacisk na ich ograniczenie i piętnuje tego typu wykorzystywanie wizerunku kobiety. W tej dziedzinie jednak wciąż robi się za mało. Nacisk środowisk kobiecych nie wystarcza, bo choć seksistowskie reklamy nie są już tak ostre i wprost jak kiedyś, to nie zniknęły. Tu potrzebne jest większe uświadamianie i kampanie społeczne, na które nacisk powinny kłaść nie tylko organizacje pozarządowe, ale przede wszystkim instytucje rządowe.
Zostawmy jednak świat reklamy i przyjrzymy się, w jaki sposób prowadzona jest debata publiczna w mediach informacyjnych. W telewizjach informacyjnych trudno narzekać na brak kobiet. Jest wiele prezenterek, sporo kobiet prowadzi też własne programy. Wydawałoby się, że przynajmniej telewizje informacyjne powinny stawiać na doświadczone prezenterki. Jednak najważniejsza jest strona wizualna, i próżno, poza kilkoma wyjątkami, szukać tu kobiet po czterdziestce. Koledzy – wydawcy z telewizji – w luźnych rozmowach zresztą często przyznawali, że „nieważne, co mówi, ważne, jak wygląda”. W przeciwieństwie do uznanych zachodnich stacji, w Polsce większe znaczenie ma wygląd i wiek niż doświadczenie i kompetencje zawodowe.
Kształtowanie tego typu wizerunków kobiet może mieć wpływ na kształtowanie postaw życiowych i społecznych, szczególnie wśród dzieci i młodzieży. W ten sposób młodym wpaja się błędne przekonanie, że płeć jest ważniejsza niż kompetencje, a sukces życiowy zależy od tego, jak wyglądamy, jak mieszkamy, a nie tego, kim jesteśmy.
Dzieje się tak między innymi dlatego, że w gremiach decyzyjnych (na czele redakcji, działów, na stanowiskach kierowniczych w mediach, ale też na przykład w kierownictwie firm branży reklamowej czy komunikacyjnej) zasiadają głównie mężczyźni, a co za tym idzie, w przekazie, który dociera z mediów, dominuje męski punkt widzenia świata. Często nie uwzględnia on zmieniających się realiów społecznych lub pomija ważne dla kobiet – dla mężczyzn niekoniecznie – tematy (przemoc ekonomiczna i fizyczna względem kobiet, przedsiębiorczość kobiet, pokazywanie karier kobiet, które osiągnęły sukces, i promowanie tych wzorców, zwłaszcza wśród młodych kobiet).
Brak zrównoważonego udziału osób obu płci występujących w różnym charakterze (gość, dziennikarz, szef redakcji, aktor w reklamie itd.) to kłopot nie tylko dla kobiet. Pokazywanie kobiet jedynie jako tych, których zadaniem jest dbanie o siebie czy opieka nad rodziną i domem, w sytuacji, gdy zdecydowana większość Polek ukończyła studia, pracuje zawodowo czy angażuje się w pomoc innym, i do tego często nie ma czasu, ochoty lub potrzeby, żeby wyglądać i zachowywać się w sposób, jaki narzucają media, może negatywnie wpływać na oczekiwania mężczyzn wobec kobiet.
Rozbieżność pomiędzy tym, co mężczyźni widzą na ekranie, a tym, jak Polki wyglądają, jak się zachowują, czym żyją na co dzień, może być mocno zaskakująca. Wszak to od kobiet oczekuje się nie tylko wypełniania obowiązków domowych i dbania o rodzinę, ale także pracy zawodowej. To wszystko powinno iść w parze z niegnanym wyglądem. Mężczyzna w powszechnej opinii może być podobny nawet do diabła, byle dobrze zarabiał – więcej trudno od niego wymagać. Kariera kobiety jest mniej ważna niż spełnienie zawodowe mężczyzny, bo dla niej na pierwszym miejscu powinna być rodzina.
Różne traktowanie dziennikarzy i dziennikarek widać też, gdy spojrzymy na podział tematyczny prowadzonych programów. W takich dziedzinach, jak biznes, sport czy polityka, kobiety odgrywają raczej marginalną rolę. Te obszary to męska domena, dla kobiet zarezerwowana jest polityka społeczna, zdrowie, kultura. I nie umniejszając tym kategoriom, to jednak nie w tych dziedzinach toczy się spór publiczny.
W debatach kobiety niezwykle rzadko występują w roli ekspertów. Nawet przy tematach dotyczących bezpośrednio i w pierwszej kolejności kobiet, jak aborcja, spór toczy się głównie w męskim gronie, więc męski sposób postrzegania problemu jest najbardziej widoczny. I choć, jak wspomniałam, z roku na rok jest lepiej, to jednak kobieta musi na swój sukces medialny pracować dłużej i ciężej niż mężczyzna.
Podam najświeższy przykład, jaki rzucił mi się w oczy. 2 marca program „Tak jest” w TVN24 dość obszernie zajął się problemem opieki okołoporodowej i planem na nowe standardy w tej dziedzinie. Audycję prowadził Andrzej Mrozowski, a do dyskusji zostali zaproszeni Tomasz Latos z PiS oraz Bartosz Arłukowicz z PO. Trudno oczywiście zarzucić mało merytoryczny dobór gości, ale jednak trzech mężczyzn dyskutowało o sprawie, która bezpośrednio dotyczy kobiet. Do tego trzech mężczyzn rozmawiało o czwartym mężczyźnie – profesorze Bogdanie Chazanie. Głos kobiet został zupełnie pominięty, a skończyło się na typowej pyskówce. Śmiem twierdzić, że gdyby w programie wzięła udział kobieta, nie tylko dyskusja byłaby bardziej merytoryczna, ale również usłyszelibyśmy bardziej wiarygodne opinie. Ale ponoć „kobieta łagodzi obyczaje”, co mediom nie do końca pasuje. One pożądają raczej dyskusji gorącej niż merytorycznej. Media nie żyją bez emocji, sporu, ostrej dyskusji. Kobiety występujące w roli ekspertów są często lepiej przygotowane od mężczyzn, używają więcej argumentów, mniej emocji.
Innym przykładem jest program polityczny „Kawa na ławę” prowadzony przez Bogdana Rymanowskiego w niedzielne poranki w TVN24. Na sześciu gości pojawia się jedna kobieta, góra dwie. W pewnym stopniu skład gości odzwierciedla reprezentację płci w parlamencie.
Z ubiegłorocznych badań Anny Dryjańskiej na zlecenie Ekspertki.org wynika, że zaledwie 13 procent gości-ekspertów w programach opiniotwórczych w Polsce to kobiety. Przeanalizowała ona 14 programów publicystycznych w radiu i telewizji od kwietnia 2015 do marca 2016 roku. Wcześniej, w 2015 roku, „Gazeta Wyborcza” razem z fundacją Feminoteka przygotowała raport Media bez kobiet. Dziennikarze policzyli osoby, które wystąpiły w programach publicystycznych od kwietnia 2014 roku do marca 2015 roku. Wizyt męskich było 3206, a kobiecych 493. To znaczy, że na każdy głos kobiecy słyszymy siedem męskich.
Dlaczego tak się dzieje? Druga naturą człowieka jest przyzwyczajenie. Przez lata budowana baza ekspertów medialnych jest wciąż wykorzystywana. Wydawca woli zaprosić sprawdzoną osobę ze znanym nazwiskiem niż szukać nowych ekspertów, ryzykując nie tylko niższą oglądalność, ale także być może zestresowaną osobę bez doświadczenia na antenie. W dodatku głównie to mężczyźni zasiadają na stanowiskach redaktorów naczelnych. Poza pismami dla kobiet na stanowiskach szefów dominują mężczyźni. Niżej, czyli wśród wydawców, jest bardzo podobnie. A to właśnie wydawcy planują tematy, jakie będą poruszane w audycji. Trudno więc się dziwić, że o przemocy domowej, ekonomicznej czy nierównym traktowaniu kobiet i mężczyzn na rynku pracy nie dowiemy się zbyt wiele. Tu szczególną rolę powinny mieć media publiczne, których zadaniem jest między innymi uświadamianie i edukacja. Jednak powyborcze zmiany przyniosły do radia i telewizji publicznej nie tylko polityczną propagandę, ale także bardzo prawicowy i stereotypowy sposób widzenia świata, a co za tym idzie – także ról społecznych. Media publiczne utrwalają stereotypy, a mediów komercyjnych nie obowiązuje misja. W efekcie problematyka nierówności ląduje na marginesie debaty.
Za tę sytuację winą częściowo można obarczać mężczyzn, choć i kobiety mogłyby zrobić dla siebie więcej. Przykładowo, gdyby kobiety głosowały na kobiety, w parlamencie to nie mężczyźni mieliby przewagę – przynajmniej liczebną. Podobnie jest z utrwalaniem wizerunku kobiety przez media. Wiele krzywdy kobietom wyrządzają same kobiety. Zaglądam do jednego z dużych miesięczników dla pań. Działy: moda, piękno, kosmetyki, gwiazdy, kuchnia, podróże, diety. I choć część artykułów porusza ważne tematy, to jednak widać, w jakich obszarach umiejscawia się kobiece zainteresowania. Zapewne wiele kobiet ma czasem ochotę pooglądać obrazki, zerknąć na luksusowe artykuły i zobaczyć, co w trendach modowych piszczy, ale przewaga tego typu pism w dziale „kobieta” świadczy o tym, że takie jest zapotrzebowanie.
Kobiety też ulegają dotyczącym ich stereotypom. Często czują się słabsze, gorsze, boją się, że nie dorównają mężczyznom w dyskusji, choć niejednokrotnie mają znacznie większą wiedzę. Boją się, że będą oceniane bardziej rygorystycznie, zdają sobie sprawę, że nie tylko na to, co powiedzą, ale także na to, jak będą wyglądały, będzie skierowana uwaga. Ten stereotyp przebija się także do osób decydujących o doborze gości w mediach – i koło się zamyka. To wszystko ma bardzo duży i negatywny wpływ na kobiety. Niskie poczucie własnej wartości utrwalane stereotypami powoduje, że niejednokrotnie kobiety zaproszeń do mediów nie chcą przyjmować. Z góry się poddają, nie chcą walczyć o pozycję w męskim świecie.
Na szczęście coraz częściej mówi się o tym głośno. Nie tylko środowiska feministyczne zwracają uwagę na problem. Mężczyźni także mówią, że nie wezmą udziału w dyskusji, jeśli w gronie gości nie znajdzie się kobieta. Mediom wytyka się męski punkt widzenia, widzowie czy słuchacze zwracają uwagę na reprezentację płciową. Do parytetu jeszcze daleko i wyraźnych powodów do zadowolenia nie ma, ale jak to zwykle w Polsce kobiety muszą wziąć w sprawy w swoje ręce i walczyć o swoją obecność. Presja ma sens.
Agnieszka Rucińska – konsultantka do spraw mediów, przez 10 lat dziennikarka radiowa, między innymi w Informacyjnej Agencji Radiowej
Od redakcji: tekst pochodzi z 12 numer kwartalnika Instytutu Idei zatytułowanego (S)prawa kobiet
Tekst pierwotnie opublikowany na stronach Instytutu Obywatelskiego we wrześniu 2017 roku.