• Dzięki energii z wiatru możliwe byłoby wyraźne ograniczenie kosztów wytwarzanej energii oraz emisyjności polskiego systemu
• Konieczne jest powiązanie rozwoju lądowej energetyki wiatrowej z interesem lokalnych wspólnot
Tzw. „ustawa odległościowa określana skrótem 10h wprowadzona przez PiS w roku 2016 kompletnie zahamowała rozwój energetyki wiatrowej w Polsce. Rząd opowiadał historie o tym, że wystarczą nam farmy morskie, ale te inwestycje wymagają jeszcze czasu. W sytuacji głębokiego kryzysu energetycznego władza postanowiła rozprawić się z problemem, jaki nam zafundowała i uchylić fatalne przepisy. Chyba jednak nie zdaje sobie sprawy z rozmiaru nieszczęścia, jakie spowodowała i nic nie wskazuje na to, by zmiana była wystarczająca.
Polacy i polskie przedsiębiorstwa chcą niezawodnej, przystępnej cenowo i czystej energii. Większość z nas chce również szybszych, głębszych i bardziej integracyjnych działań na rzecz zmiany klimatu. Wymaga to szybkiej transformacji naszego systemu energetycznego. W sytuacji wojny za granicą, kryzysu energetycznego i grożącej stagflacji musimy zrobić wszystko, by szybko, jak najszybciej przyciągnąć inwestycje, zwiększyć konkurencyjność przemysłu i pobudzić gospodarkę.
Wiatr to najtańsza forma nowej generacji energii w Europie. Wbrew obiegowym opiniom jest także coraz bardziej stabilną formą zasilania. Nowe lądowe farmy wiatrowe działają teraz ze współczynnikiem mocy do 40%, a nowe morskie farmy wiatrowe z nawet 60%. Postęp technologiczny ułatwia zarządzanie systemami energetycznymi o dużym udziale energii wiatrowej. Turbiny wiatrowe są coraz bardziej elastyczne: mogą działać przy niższych prędkościach wiatru i być bardziej dostosowane do zapotrzebowania na energię. Pomagają kontrolować częstotliwość i napięcie w sieci. Cyfryzacja optymalizuje produkcję energii wiatrowej oraz usprawnia projektowanie turbin i farm wiatrowych. Ułatwia konserwację sprzętu i wydłuża jego żywotność.
Wiatr jest lokalnym źródłem energii. Zmniejsza import nośników energii do Europy/Polski i ekspozycję na zmienne ceny paliw kopalnych. Energia wiatru emituje zero węgla, SOx, NOx lub PM. Projekty energetyki wiatrowej wytwarzają ~95% mniej CO2 niż elektryczność z gazu i ~98% mniej CO2 niż elektryczność z węgla. Prawie nie zużywają wody. Ślad CO2 jest znikomy: turbina spłaca emisje w całym cyklu życia w ciągu 6-9 miesięcy pracy. 85-90% turbiny nadaje się do recyklingu.
Energetyka wiatrowa offshore (na morzu) vs onshore (na lądzie)
Turbiny wiatrowe na lądzie w porównaniu do morskich są:
1. Tańsze
Infrastruktura wymagana dla lądowej energetyki wiatrowej jest znacznie tańsza niż ta wymagana dla morskiej energetyki wiatrowej. W niektórych przypadkach jest to o połowę tańsze i może zapewnić zwrot inwestycji już po dwóch latach. Jest to również najtańsza forma energii odnawialnej w porównaniu ze źródłami energii słonecznej i jądrowej, co oznacza, że jest bardziej przystępna cenowo dla konsumentów. Najniższa aktualnie cena energii z wiatru lądowego to około 20-29 EUR/MWh (cena z aukcji w Hiszpanii). Należy zakładać, że taki jest aktualnie koszt tej energii przy dobrej wietrzności. Łatwo porównać ten koszt z kosztem energii z węgla – dziś około 700 zł/MWh, czy gazu - 800 zł. Koszt energii z farm offshore to aktualnie wg ustawy 320 zł/MWh i dużo taniej wyprodukować się jej nie da. Na rok 2030 w przypadku Morza Północnego oczekiwany koszt 1 MWh z offshore to równowartość około 245 zł/MWh.
2. Znacznie tańsza infrastruktura sieciowa
Mniejsza odległość między turbinami a konsumentem oznacza mniejsze straty w przesyle. Farmy offshore są podłączane do sieci przesyłowej (PSE), turbiny na lądzie mogą być podłączone do sieci dystrybucyjnej a energia z nich „konsumowana” lokalnie. Ponadto coraz popularniejsze są rozwiązania typu „cable pooling” gdzie do jednego punktu przyłączeniowego sieci podłącza się szereg źródeł (wiatrowych, słonecznych, biogazowych) i magazynów zapewniając niemal linową dostawę energii korzystając z niemal idealnej negatywnej korelacji słońca i wiatru w Polsce („jak wieje, to rzadko świeci słońce”). Ustawa, która zastąpi „10h” tworzyć powinna preferencje dla takich układów.
3. Szybka budowa
Lądowe turbiny wiatrowe są szybkie w instalacji i mogą zostać zbudowane w ciągu kilku miesięcy, w przeciwieństwie do innych źródeł energii, takich jak elektrownie jądrowe, których budowa może zająć ponad dwie dekady. Podczas eksploatacji turbiny wiatrowe na lądzie mają również niskie koszty utrzymania.
4. Niski wpływ na otoczenie
Lądowe farmy wiatrowe mają mniejszy fizyczny wpływ na otaczające je obszary. Toksyny nie są uwalniane, a wokół turbin można uprawiać ziemię i mają one bardzo niewielki wpływ na dziką przyrodę.
5. Powiązanie ze społecznościami lokalnymi
Farmy wiatrowe na lądzie są niezbędnym elementem budowy samowystarczalności energetycznej gmin i lokalnych społeczności, mogą być źródłem taniej energii (i pośrednio ciepła) dla wspólnot lokalnych oraz źródłem dochodu dla tych społeczności.
Oczywiście farmy na lądzie mają też wady, które powodują, że nie mogą być jedyną propozycją i offshore też jest niezbędny. Prędkość turbin wiatrowych na lądzie jest dość nieprzewidywalna. Ponieważ prędkość i kierunek wiatru różnią się na lądzie, osiągnięcie stałego wytwarzania energii jest trudne. W rezultacie prędkość i kierunek wiatru muszą być dokładnie monitorowane, aby zaplanować wytwarzanie energii. Tę wadę turbin onshore można zniwelować stosując wspomniane układy hybrydowe (z bateriami, PV, biogazem). Fizyczne blokady spowodowane budynkami i otaczającym krajobrazem, takim jak wzgórza lub góry, mogą również powodować niespójności w produkcji. Z tego powodu wiatr na lądzie nie może wytwarzać energii przez cały rok i może osiągnąć jedynie około 40% produktywności (nowe turbiny o mocy do 6MW). Lądowe farmy wiatrowe mogą także zdominować krajobraz. Turbiny wiatrowe, które są budowane na wzniesieniu, aby generować więcej energii, mogą wywierać wpływ na okoliczne obszary mieszkalne. Turbiny wiatrowe również nie są ciche, co oznacza, że powodują zanieczyszczenie hałasem, jeśli znajdują się w pobliżu dzielnicy mieszkalnej. Z bliska turbina wiatrowa brzmi jak kosiarka. Nowoczesne turbiny są jednak już znacznie cichsze niż te sprzed 5-10 lat. Hałas z turbiny położonej 400 m od miejsca pomiaru jest równy hałasowi z nowoczesnej lodówki.
Zalety wiatru na lądzie i zrównoważonej energii, jaką może wytworzyć, przewyższają wady. Bez energetyki wiatrowej na lądzie nie da się w Polsce zbudować nowoczesnego systemu energetyki rozproszonej.
Gminy powinny popularyzować model energetyki wiatrowej oparty na lokalizowaniu niewielkich skupisk nowoczesnych turbin (3-7 jednostek), które mogą być łączone z siecią OSD. W optymalnym modelu takie małe farmy działać mogą w powiązaniu z innymi źródłami OZE i magazynami tworząc lokalną autonomiczną wspólnotę energetyczną. Farmy na morzu (onshore), chociaż z pewnością potrzebne polskiemu systemowi energetycznemu podobnie jak elektrownie jądrowe wymagają bardzo kosztownej i trudnej w realizacji infrastrukturę - sieci przesyłowe północ – południe. Według aktualnego planu rozbudowy infrastruktury przesyłowej PSE dla przyłączenia farm wiatrowych na morzu planuje się budowę linii stałoprądowej najwyższych napięć HVDC.
Co z tym 10h?
Konkluzje dotyczące energii z wiatru na lądzie są jednoznaczne i oczywiście wspomnianą zasadę należy uchylić. Jednak poprzez fakt jej 6-letniego obowiązywania nie tylko postawiliśmy bardzo niewiele nowych turbin. Prawdziwy kłopot polega na tym, że również niewiele nowych zaprojektowano i uzyskano dla nich choćby komplet zgód środowiskowych i warunki przyłączenia.
W założeniach do rewizji Polityki Energetycznej Polski rząd mówi nam o potrzebie przyłączenia około 32 GW energetyki wiatrowej na lądzie do 2026 roku, przy aktualnych 7 GW. Otóż ośmielę się zaryzykować tezę, że dzięki projektowanej „liberalizacji” będzie w 2026 może ..10GW. Przy dobrych wiatrach.
Problemem nr 1 jest tak zwany perminting, czyli proces uzyskiwania zgód na nowe inwestycje w wietrze. Autorzy nowych rozwiązań (zastrzegam, że oceniam projekt prawdopodobnie nie w końcowej wersji) chcą, by każda nowa instalacja była odnotowywana w planie przestrzennego zagospodarowania. Żeby taki plan zmienić potrzeba najpierw zmienić studium do planu. Roboty na… 3-4 lata, czyli cały proces projektowania i budowy to, co najmniej, 6 lat. Tymczasem nam potrzeba rozwiązań na już.
Potrzeba nam rozwiązania specjalnego, przygotowanego wyłącznie pod inwestycje w OZE i w infrastrukturę przesyłową dla tych inwestycji. Muszą one stać się inwestycjami celu publicznego (co postuluje także KE w dokumencie RePower EU). Do ich zatwierdzenia potrzebna uchwała Rady Gminy, co do ustalenia lokalizacji (z zachowaniem odległości 500m od zabudowań) i zgody środowiskowe, ale bez kosztownej i długotrwałej rewizji planów zagospodarowania. Budowane, w oparciu o te założenia instalacje wnosiłyby opłatę na rzecz bezpośredniego otoczenia inwestycji i jego infrastruktury w postaci % od osiąganych przychodów. W dalszej perspektywie trzeba pomyśleć o lokalnych rynkach energii i mocy, by taka inwestycja chroniła także lokalne społeczności przed gwałtownymi podwyżkami cen. Opłaty pobierane od farm częściowo zrekompensowałyby gminom straty spowodowane obniżeniem przychodów z PIT. A droga od pomysłu do pierwszej energii w sieci mogłaby się skrócić do 2-3 lat.
Polsce transformacja energetyczno – klimatyczna jest potrzebna jak powietrze. Czasu mamy coraz mniej, bardzo prawdopodobne jest, że już najbliższa zima może gwałtownie zrewidować nasze wyobrażenia o bezpiecznym cieple i energii w domach. Zmarnowaliśmy w transformacji ostatnie 6 lat, przehulaliśmy pieniądze, jakie mieliśmy na nią z przychodów ETS. Można było za nie zbudować tyle turbin, by zasilać w energię 12 mln gospodarstw domowych. Na połowiczne rozwiązania dłużej nas nie stać.