Andrzej Domański: Kilka dni temu zupełnie niespodziewanie minister Błaszczak zadeklarował, że Polska zamierza kupić amerykańskie czołgi Abrams za niebagatelną kwotę 23,3 mld złotych. Jak Pan ocenia ten krok?
Tomasz Siemoniak: Jest to propozycja nagła, zaskakująca, nieprzedstawiana w żadnych wcześniejszych planach. Nowy czołg mieliśmy przecież kupować pod koniec dekady, rozważaliśmy udział w niemiecko-francuskim konsorcjum, nasz przemysł miał też własne, uzasadnione ambicje, a tymczasem wygląda na to, że Kaczyński z Błaszczakiem przeprowadzili szarżę bez uzgodnień z wojskowymi i bez uwzględnienia strategicznych dokumentów dotyczących rozwoju polskiego potencjału obronnego.
Jakie projekty wydają się w takim razie obecnie ważniejsze z punktu widzenia budowy potencjału obronnego Polski?
Zdecydowanie wyższy priorytet ma chociażby program „Wisła”, czyli zakup Patriotów, które miały chronić nasze niebo przed uderzeniem przeciwnika. Rząd zadeklarował kupno dwóch baterii, chociaż absolutne zdroworozsądkowe minimum to osiem. Również program „Narew”, czyli system obrony krótkiego zasięgu, powinien mieć zdecydowanie wyższy priorytet.
Dlaczego zatem Jarosław Kaczyński z Mariuszem Błaszczakiem zdecydowali się na tę deklarację właśnie teraz?
Przede wszystkim jest to przekaz skierowany do najtwardszego elektoratu PiS-u, bo dla niego relacje ze Stanami Zjednoczonymi są bardzo istotne. Kaczyński chce pokazać wyborcom PiS-u, że nie ma kryzysu w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. A przecież jego przejawy widzimy każdego dnia.
Druga przyczyna to propaganda wewnętrzna i pokazanie: proszę, nie tylko kupujemy nowoczesne czołgi, ale także chcemy je rozlokować na wschód od Wisły, co jest nieuzasadnione z wojskowego punktu widzenia. Politycy PiS-u podejmują próbę wmawiania opinii publicznej, że kto nie chce tych czołgów, działa na szkodę obronności Polski. I mówią to ludzie, którzy dokonali de facto rozbicia 11 dywizji pancernej!
Chciałbym też zwrócić uwagę na sekwencję wydarzeń. Najpierw Kaczyński z Błaszczakiem organizują spektakl i w jego trakcie deklarują, że czołgi niemal są już kupione, żołnierze czekają na nich dwie godziny w upale i słońcu, a dopiero po występie polityków PiS-u wyraźnie zaskoczone MON wysyła letter of request, czyli sformalizowane zapytanie o możliwość nabycia Abramsów. To pokazuje całkowity brak profesjonalizmu, a z buńczucznych zapowiedzi o dostawie czołgów już w przyszłym roku najprawdopodobniej nic nie zostanie zrealizowane.
Może chodziło zatem o przykrycie „lex TVN”?
Zjednoczona Prawica konsekwentnie niszczy relacje ze Stanami Zjednoczonymi, ale początek tego procesu sięga znacznie dalej niż „lex TVN”. Zaczął się od zdecydowanego poparcia Donalda Trumpa w wyborach, przez dziecinne zachowanie Andrzeja Dudy po wyborze Bidena i zwlekanie z gratulacjami, a najnowszą odsłoną spektaklu jest awantura wokół amerykańskiego ambasadora w Polsce. „Lex TVN” jest kulminacją tego procesu. Wiara, że wszystkie te błędy da się naprawić, kupując Abramsy, wynika z absolutnie nieprawidłowej kalkulacji Kaczyńskiego. On nie rozumie świata ani Stanów Zjednoczonych. Wydamy z kieszeni podatników 23 mld złotych, lecz nie przełoży się to na amerykańską politykę. Administracja Bidena od początku wskazuje na wartości demokratyczne jako fundament swoich decyzji. Oczywiście Amerykanie chętnie sprzedadzą swoje czołgi, jeśli nawinie się kupiec, ale wiara, że to poprawi nasze relacje, jest naiwna.
Chciałbym jeszcze zapytać o aspekt gospodarczy. Jaki może być udział Polskiej Grupy Zbrojeniowej i – szerzej – polskiego przemysłu w tym kontrakcie?
Moim zdaniem przedstawioną przez siebie propozycją Kaczyński i Błaszczak wbijają właściwie gwóźdź do trumny PGZ. Zresztą to kolejny przykład, że o polskim przemyśle zbrojeniowym politycy PiS-u nie myślą wcale (ewentualnie gdy chodzi o zatrudnianie „swoich” w spółkach).
Przy Patriotach udział polskiego przemysłu sięga ledwie kilku procent, chociaż Macierewicz zapowiadał, że będzie to nawet połowa. Huta Stalowa Wola mogła mieć znaczący udział w projekcie „Homar”, ale kolejny raz zdecydowano się na inne rozwiązanie. Także przy olbrzymim kontrakcie na F-35 polski przemysł został pominięty.
Z kolei w projekcie dotyczącym czołgu jest przecież do wykorzystania potencjał zakładów Bumar Łabędy czy zakładów w Poznaniu. Oczywiście prowadzenie projektów z udziałem polskiego przemysłu jest trudniejsze niż wydanie lekką ręką 23 mld złotych na gotowy produkt, ale politycy PiS-u muszą w końcu zrozumieć, że potencjał obronny kraju to także potencjał przemysłu
Nie słyszeliśmy również o offsecie.
Tak, kolejny raz ten kluczowy z punktu widzenia gospodarki aspekt jest zupełnie pominięty
23 mld złotych to olbrzymia kwota, połowa budżetu MON-u.
To gigantyczna kwota, nie tylko z punktu widzenia budżetu MON-u, ale całego państwa. Wszystko wskazuje na to, że pod ten kontrakt będą emitowane dodatkowe obligacje skarbowe. Jarosław Kaczyński powinien zatem wyjaśnić opinii publicznej, co takiego się dzieje, że w momencie licznych potrzeb, choćby dotkniętych pandemią ochrony zdrowia i edukacji, postanowił zadłużyć nasz kraj na dodatkowe 23 mld złotych, aby kupować czołgi, których wojskowi w planach przecież nie mieli.
---
Tomasz Siemoniak – poseł na Sejm RP, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, w latach 2011–2015 minister obrony narodowej w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz.