(Esej o młodym pokoleniu i nadziei)

Każda generacja ma swoją własną debatę na temat pokoleń, ich znaczenia, konfliktu młodych ze starymi, szans wybicia się na podmiotowość, co czyniłoby z konkretnej generacji pokolenie przełomu.

Nie wszystkie generacje stają się pokoleniami przełomu, wiele – chociaż ma bogate charakterystyki socjokulturowe – uzyskuje status wyłącznie jako grupa stająca się symboliczną kartką z kalendarza (zapisaną gdzieś w historii, ale bez zaznaczającego się oddziaływania).

Co decyduje o podmiotowości?

O wybiciu się na podmiotowość decyduje wiele czynników. Są to koincydencje historyczne: pokolenie wchodzące w życie natychmiast po II wojnie światowej, podejmujące wyzwania swojego czasu i zostawiające piętno na historii. Może to być społeczny splot różnych okoliczności, jak w przypadku wybuchu emancypacji obyczajowej i buntu kontrkulturowego w latach 60. (radykalna zmiana wzorca: muzyka, stroje, niezgoda na wojnę w Wietnamie oraz opresyjne państwo), ze swoistą polską i czechosłowacką odmianą – buntu wobec komunizmu, choć żywiącego się nadzieją na „ludzką twarz socjalizmu”. Często o sile generacji decyduje jej przewaga demograficzna – waga pokolenia „boomersów” (które przyniosło światu porządek rozwojowy już od lat 70. licząc), choć w przypadku drugiego polskiego wyżu demograficznego (urodzeni między drugą połową lat 70. a końcówką lat 80.) siła jego publicznego oddziaływania w Polsce nie była specjalnie znacząca.

Bywa też, że o wadze pokolenia może zdecydować przypadek – gniew powstający jako wyraz pełnej dezaprobaty wobec działań politycznych rządzących czy reprezentantów jakiejś generacji w określonej sytuacji kryzysowej, jak na przykład po orzeczeniu tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji jesienią 2020 roku czy manifestacje gniewu obecne w akcjach pokolenia Z, szczególnie doświadczonego pandemią, zarówno przeciwko zagrożeniom dla gospodarek, jak i – niekiedy – przeciwko szczepieniom. Siła gniewu i buntu bywa tym większa, im mocniejsze wśród młodych poczucie deficytu ich wpływu na realną politykę.

W ostatnim czasie pojawia się sporo spekulacji na temat niejako zdeterminowanej słabości najmłodszego pokolenia w Polsce (osoby do 30. roku życia) wynikającej z niskiego potencjału demograficznego, czyli relatywnie małej populacji i stosunkowo niedużych kolejnych roczników wchodzących w życie. Szczytowe roczniki liczyły 600–700 tysięcy, a dzisiaj już od dłuższego czasu rodzi się około 400 tysięcy osób rocznie, a w ostatnich latach jeszcze mniej.

Sytuacja demograficzna stwarza różne niepokoje. Jednym z nich jest przekonanie, że skoro osób starszych, powyżej 65. roku życia jest w Polsce powyżej 9 milionów, a młoda generacja – już powyżej 18. roku życia, do 30 lat licząc – to kohorta o połowę mniejsza, to w rywalizacji wyborczej siła głosów starszych jest mocniejsza niż młodych. I z biegiem czasu tendencja ta będzie nabierała coraz większego znaczenia.

Jest w tym sporo prawdy, ale kiedy analizujemy historyczne przyczyny i przyszłe potencjały, to dostrzegamy, że czynnik wielkości pokolenia nie zawsze był decydujący. Bo o podmiotowej sile generacji nie decyduje jej wielkość, ale wyrazistość tożsamości, klarowność wartości, wokół których młodzi się organizują. O potencjale podmiotowości danej generacji przesądzają: horyzonty zadań, podejmowanie wyzwań o zupełnie nowym charakterze, poczucie wspólnoty wynikające zarówno ze swoistego „przeżycia pokoleniowego”, jak i z poszukiwanej tożsamości, siła buntu i gniewu wobec zastanego świata rodziców i dziadków.

W świecie współczesnym jest oczywiste, że nie ma pokoleń monolitycznych.

Zresztą w historii bywało podobnie. Generacje są podzielone ze względu na różnorodne cechy: od materialnych warunków startu życiowego poczynając, poprzez różnice w identyfikacjach religijnych, a na polaryzacji politycznej kończąc. Hybrydowy świat, w jakim żyją najmłodsze pokolenia w Polsce (równoczesność życia w „realu” oraz „wirtualu”, a także równowartość tych dwóch typów funkcjonowania i przynależnych im stylów życia), powiększa tylko skalę zróżnicowań, odmienności wyborów tożsamościowych, kreuje w wielu wypadkach swoistą plemienność. Są więc plemiona młodych. Ale ważne jest też to, które z osi tożsamościowych stają się „mainstreamowe”, z czasem dominujące (albo dominujące przez pewien czas). I jeżeli pytać o to, czy istnieje w młodych potencjał na silną własną podmiotowość, to oznacza, iż pytamy o to, co może przeważyć w wizerunku i sile młodej generacji. Czy ton nadadzą zwolennicy marszów równości, czy biegów upamiętniających żołnierzy wyklętych?

Pokolenia w cieniu...

Od 1989 roku wchodziły w dorosłe życie różne młode kohorty pokoleniowe, budując sukces ekonomiczny polskiego rozwoju i zapewniając kadry do samorządów oraz instytucji europejskich – to również efekt boomu edukacyjnego lat 90. Niektóre z nich (części pewnych generacji) musiały podjąć i podjęły trud oraz szansę zorganizowania swojego życia w oparciu o migrację albo – jak to się niekiedy dzisiaj nazywa – wzorzec mobilności, czy to poprzez wyjazdy zagraniczne, czy wyjazdy krajowe. Jeszcze inni – umowne pokolenie 1989 roku mocno uwewnętrzniło wszystkie zagrożenia związane z traumatycznym doświadczeniem własnych rodziców wynikającym z transformacji, przeniesionym na następne pokolenie, na dzieci. Zarazem doświadczyło zagrożeń płynących z procesu prekaryzacji pracy i życia młodych, co wynikało z kryzysu ekonomicznego roku 2008, a stało się też pułapką dla młodych. Dla wielu instytucji, dla pracodawców, dla rynku pracy wygodniejsze było oferowanie niepewności niż dawanie szansy na stabilność i poczucie pewności życiowej. I nie chodzi tutaj o grupy społeczne z niższym wykształceniem, pułapka prekaryzacji dotknęła także ludzi kreatywnych, pracujących na swoim.

Wszystkie te doświadczenia – o paradoksie – nie wspierały budowy własnej podmiotowości, zwłaszcza wtedy, gdy mówimy o oddziaływaniu generacji i jej siły na życie publiczne.

W oczywisty sposób w różnych dziedzinach przed młodymi otwierały się szczeble kariery i możliwości zdobycia wyższej pozycji, w sferze spraw publicznych byli oni jednak traktowani jako zasób uzupełniający. Czyli de facto nie mieli możliwości zmieniać na swoją modłę, wedle swojego wzorca i kanonu wartości, otaczającej ich rzeczywistości. Przyczyną tego było swoiście polskie ułożenie się procesu historycznego.

Od 1980 roku – krok po kroku i rok po roku – rosła podmiotowa potęga pokolenia „Solidarności” (i tej ze strajków 1980 roku, i tej z oporu w stanie wojennym, gdzie nastąpiło spotkanie kohort różniących się nawet o 25–30 lat). To właśnie ta generacja przyniosła Polsce zmianę zainicjowaną w 1989 roku. I to właśnie ta generacja – symbolicznie oceniając – do tej pory nie oddała władzy, nie zrobiła miejsca dla młodszych. Efektem tego było zjawisko charakteryzujące wszystkie grupy wchodzące po 1989 roku w dorosłość, także w sferze spraw publicznych (czyli społecznej sprawczości!) – życie w cieniu „Solidarności”.

Nie było nowych pokoleń przełomu, były pokolenia cieni.

Chociaż zarazem w wielu dziedzinach życia kształtowały one istotne wzorce i czynniki, kluczowe dla procesów społecznej przemiany. Działo się to często w nawiązaniu do przemian pokoleniowych zachodzących w świecie. Pojawiła się z mocą swojej energii zawodowej oraz konsumpcyjnej generacja „milenialsów” (po doświadczeniach kryzysu z lat 2008–2011 oraz pandemii COVID-19 przez niektórych nazywana generacją „recessionalsów”). Widać coraz wyraźniej ujawniającą się charakterystykę pokolenia „Z” (najmłodsi), o których ze względu na pandemię zaczyna się mówić jako o pokoleniu straconym. Jest wiele cech wspólnych między polskimi grupami pokoleniowymi a tymi, które funkcjonują w świecie, ale są też kulturowe i cywilizacyjne różnice.

U progu trzeciej dekady XXI wieku – gdzie jesteśmy?

Czy istnieją czynniki zmiany, które mogą wspomagać rodzenie się samodzielności, siły i własnej podmiotowości młodego pokolenia?

Wydaje się, że kluczowe są trzy: emancypacja równościowa, doświadczenie katastrofy klimatycznej oraz masa krytyczna niezgody na nierówności i prekarny charakter rzeczywistości pracy i w jakimś sensie życia.

Emancypacja równościowa

Procesy emancypacji równościowej zachodzą w Polsce od początku transformacji.

Wartość, jaką jest bezwzględne uznanie równości płci (także w rozumieniu płci kulturowej), zasada niedyskryminowania nikogo o odmiennym od białego kolorze skóry i odmiennych poglądach, szacunek dla podmiotowości osób z niepełnosprawnościami, wreszcie otwartość w uznawaniu niepodważalnego prawa wyboru orientacji seksualnej i tożsamości płciowej – rozumienie wszystkich tych wartości i zasad rozwijało się przez lata. To, co ważne – to uznanie, iż pełnia praw człowieka i obywatela, równość rozumiana jako podstawa i warunek wolności nie są dla młodych, dla znaczącej ich większości, kwestią wyboru ideologicznego, ale czymś naturalnym i istotą cywilizacyjnych osiągnięć ludzkości. Wszelkie ataki: że to narusza tradycje i kanony religijne czy że jest to przejaw „lewackiego” myślenia – wydają się w tym kontekście anachroniczne i archaiczne. I w tym zaułku anachronizmu znalazł się polski kościół jako instytucja oraz grupy polityczne, a także generacje starszych, które takie zdanie przedstawiają. Na ostatnim „Marszu Równości” w Warszawie stali obok siebie młodzi przedstawiciele chadeków z „Polski 2050” czy Platformy Obywatelskiej, liberałowie oraz reprezentanci lewicy, a także – co najważniejsze – aktywiści demokratycznych ruchów obywatelskich.

Paradoksalnie, opresja państwa nie stworzyła tamy dla tego kierunku rozwoju podmiotowości młodych, wręcz odwrotnie – proces ewolucyjny zamienił się w przyspieszoną rewolucję, co zresztą pokazują również w ostatnich latach protesty i manifestacje kobiet. Dla coraz większych rzesz społecznych znikają kolejne tematy tabu: nieheteroseksualna orientacja zyskuje wizerunek po prostu miłości i wolności (zostawmy wypowiedzi ministra Czarnka na śmietniku historii), kobieta sama buduje swoją podmiotowość i świadomość praw, bez względu na to, jak zachowują się instytucje opresji w opresyjnym państwie, temat przemocy wobec kobiet staje się coraz bardziej rozumiany i niesiony społecznie, a nie chowany pod dywan mieszkania w blokowisku, apartamentu w najlepszej części miasta, domu rolnika z pięknie odnowionym dachem.

To zresztą ciekawe, że procesy związane z emancypacją równości zachodziły i zachodzą w różnych krajach w zróżnicowany sposób. Tym, co różni kraje demokracji i wolności od państw autorytarnych albo neoautorytarnych, to postawa bezstronności państwa. Dla coraz większej części młodej generacji bezstronność państwa jest kluczem do jego oceny. Bunt wobec ACTA na przełomie 2011/2012 roku był protestem przeciwko wejściu państwa i potencjalnie jego służb do domu młodych ludzi (a jako dom, obszar własnej wolności i prywatności postrzegali Internet). Wielki, masowy bunt jesienią 2020 roku przeciw orzeczeniu tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego był w naturalny sposób niezgodą na ograniczenia wolności – moje ciało, moja wolność, mój wybór.

Nie wolno nie doceniać tego procesu przemiany. Tym bardziej, że nie ma niczego ulotnego w tak kreślonym i powstającym niejako na żywo, formowanym na bieżąco kanonie wartości. Co ważniejsze, mamy pewnie do czynienia z pierwszym polskim pokoleniem, które wybiera prymat praw człowieka i praw obywatelskich nad dotychczasowymi normami kulturowymi i zwyczajami, co, patrząc na tradycje polskie, jest swoistym ewenementem. Dlatego uważam, że doświadczenie procesu emancypacji równościowej stanie się istotnym czynnikiem budowania podmiotowości młodej generacji. To, co jest dodatkowo znaczące dla młodych, to fakt, że przecież nie wszyscy w równym stopniu doświadczają nierówności. O swoje prawa walczą różne grupy w różnych okolicznościach i sytuacjach.

Ale istnieje również coś scalającego działania dużej większości młodych – wspólnota poczucia racji tworząca solidarność w tych sprawach.

Zmierzyć się z katastrofą klimatyczną

Wyrazistym wyróżnikiem charakterystyki młodej generacji jest też doświadczenie katastrofy klimatycznej.

W ciągu ostatnich kilku lat w świecie, w Europie, a także w Polsce zaczął się zmieniać i nadal się zmienia stosunek do zagrożeń i wyzwań klimatycznych. Od niedowierzania i wypierania, podważania wyników badań naukowych w tej dziedzinie (dotyczy to szczególnie starszych generacji) do uświadomienia sobie, że zmiany klimatu to nie tylko odległy problem – gdzieś tam, to nie tylko niebezpieczeństwo dla przyrody i naturalnych ekosystemów: oceanów i lasów, poszczególnych gatunków zwierząt, ale to groźba dla naszego życia, zwyczajów, wreszcie zdrowia.

Dla młodych ludzi wielka globalna peregrynacja Grety Thunberg, ich koleżanki, stała się z jednej strony potwierdzeniem słuszności diagnozy (świat jest na krawędzi), ale i wytworzyła podstawy swoistego imperatywu moralnego. Wyzwania klimatyczne i odpowiedź na nie stały się zadaniem etycznym. Katastrofa budzi lęki (czy mamy mieć dzieci, skoro świat ginie...) i często sprzyja depresji klimatycznej, ale nie paraliżuje wszystkich – jej doświadczenie staje się punktem zwrotnym dla aktywizmu klimatycznego. Niektórzy bagatelizują Młodzieżowy Strajk Klimatyczny (mówią: a ile tam jest tych dzieciaków w tym ruchu), zapominając, że w wydawaniu „Robotnika” po wydarzeniach z Radomia i Ursusa 1976 roku brało udział o wiele mniej osób. Bo liczy się wzorotwórcza siła przywództwa. Działania aktywistów klimatycznych stworzyły punkty odniesienia dla kształtowania się powszechnych postaw.

Zapewne na swoistą erupcję zmiany postaw wobec spraw klimatycznych złożyło się wiele czynników: obudziły się, przynajmniej częściowo, polskie media, lekarze mówią o diecie w kontekście tego, czego może zabraknąć, biznes zaczyna dostrzegać problemy plastiku, używania wody, nadmiaru produktów, które kupujemy, gdzieniegdzie – gdy pojawiają się nawałnice i anomalie pogodowe – ktoś wyjaśnia, skąd się one biorą. Modne staje się rozważanie nie tylko, jaki ślad węglowy zostawia samolot lecący z Turcji do Warszawy, ale i jakie ślady węglowe ja sam zostawiam, używając wielu urządzeń, żyjąc w taki sposób, jak do tej pory.

Niemniej jednak presja młodych na ocalenie świata, na słuchanie naukowców przez polityków, na potrzebę obywatelskiej debaty na temat tego, jak zaradzić wyzwaniom klimatycznym na różnych, często bardzo lokalnych poziomach – tworzy zupełnie nowy składnik debaty publicznej. Równocześnie krystalizuje siłę podmiotowości młodych.

Z tym wiąże się bardzo często zadawanie pytań o to, co spowodowało taką katastrofę. O społeczną filozofię lub jej brak – pozwalający na kolonizację Ziemi w taki sposób, że niektóre zasoby zostały już prawie bezpowrotnie utracone. O to, jakim paradygmatem rozwoju kierowaliśmy się jako ludzkość, podważając ład naturalny, prowadząc do „szóstego wymierania”, tym razem powodowanego aktywnością człowieka, a nie sił natury. Redefinicji zaczynają podlegać fundamenty gospodarki nastawionej na industrializację, która w oczywisty sposób pomogła światu unieść przyrost ludności o przeszło 5,5 miliarda od początku lat 50. do dzisiaj i pomniejszyć skalę ubóstwa, ale z drugiej strony zniszczyła środowisko i wiele ekosystemów, zarazem przynosząc niesamowitej skali profity liderom biznesu i de facto wykreowała nowe formy nierówności i wykluczenia.

A zatem młodzi wnosząc jako czynnik istotny dla własnej tożsamości sprawę odpowiedzialności za przyszłość świata w zadaniu ocalania planety, wywierają również presję na to, by zmienić wzorzec społeczno-ekonomicznego rozwoju. Coraz częściej dostrzegają też konieczność dialogu w rozwiązywaniu spraw konfliktowych, gdzie występują różnice interesów: zamykanie kopalń to nie decyzja dekretowa, to proces społeczny, w którym wszyscy partnerzy powinni uczestniczyć, mimo jego bolesności i wyjściowego dużego konfliktu interesów oraz postaw.

Ta ujawniana i artykułowana coraz mocniej potrzeba zredefiniowania narzędzi rozwojowych (modelu gospodarczego) wiąże się często z widocznym w postawach młodych kwestionowaniem warunków własnego startu życiowo-zawodowego oraz ram dalszego funkcjonowania w świecie oraz dorosłym życiu.

Jest niezmiernie ciekawe i znaczące, że doświadczenie zagrożeń klimatycznych staje się bardzo spersonalizowane, przekłada się na codzienność zachowań i emocji. To dlatego jest tak silne i generuje wolę działania. Ale dodatkowo zbiór indywidualnych doświadczeń przenosi się na grupowe, wspólnotowe, pokoleniowe poczucie solidarnego bycia razem i działania w tych sprawach.

Rozwija się zatem solidarnościowa postać odpowiedzi na wyzwania klimatyczne.

W pułapce niepewności

W różnych dyskusjach o relacjach (a często również w konfliktach) międzypokoleniowych podkreśla się, że obecne młode generacje w przeciwieństwie do wielu z całego XX wieku nie mogą liczyć na to, że będą miały lepiej niż pokolenie ich rodziców. I nawet ta swoista „renta” młodych w stosunku do starszej generacji, jaka była widoczna po 1989 roku, jest już na zupełnym wyczerpaniu.

Ten element związany z poczuciem niestabilności i niepewności ma wśród młodych coraz większe znaczenie.

Bo nie jest to już, jak kiedyś, dawniej bywało – niepewność i brak stabilności tylko w momencie startu życiowego. W odczuciach młodych skala niepewności jest coraz większa (a obecnie spotęgowana traumą pandemii: utratą pracy lub jej groźbą, niepewnością dochodów, brakiem kontaktów z rówieśnikami, depresją wynikającą z lęku i osamotnienia) oraz coraz trwalsza. Widać to po zakresie funkcjonowania w warunkach tak zwanych niestandardowych form zatrudnienia (zwanych potocznie „śmieciówkami”), i to wymuszanych do akceptacji, a nie samodzielnie wybieranych. Widać to po problemach związanych z brakiem dostępu do różnych atrybutów dorosłości (uznanie przez bank prawa do kredytu, mieszkanie – stąd około 45% osób do 35. roku życia mieszka z rodzicami). Coraz bardziej bolesne staje się uświadamiane ograniczenie dostępu do różnego rodzaju usług publicznych (także na każdą kieszeń), szczególnie gdy pojawia się kwestia związku partnerów i ewentualnego planowania posiadania dzieci. To zresztą problem silniej podnoszony przez młodych mieszkańców małych miejscowości niż dużych miast.

Nie jest oczywiście tak, że z tym doświadczeniem niestabilności i niepewności nie można sobie radzić. Przykładów na dawanie sobie rady jest mnóstwo. Wzajemne pożyczki, kontrolowane wzorce konsumpcyjne (umowne korzystanie z „promek” na wielką skalę) tak, by nie mieć poczucia wykluczenia i bycia na przykład gorzej ubranym, ale i nie przepłacać (gospodarka wymiany dóbr, dzielenia się – platformy internetowe temu służące). Kluczowe dla wielu młodych jest korzystanie w jawny lub niejawny sposób z pomocy rodziców.

Odpowiedzią na zagrożenia niepewnością jest przemyślany sposób zachowania indywidualnego; nie ma tu grupowej, pokoleniowej solidarności. Rozwijają się zatem różnorakie wzorce adaptacyjności do warunków niepewności i niestabilności – większość z nich powstaje w konkretnych sytuacjach, u konkretnych osób, na własną odpowiedzialność. Aczkolwiek pojawiają się niekiedy nowe, znaczące symptomy poszukiwania grupowych odpowiedzi na wspólny dla wielu problem niestabilnych warunków startu życiowego (przedłużającego się w nieskończoność) – zrzeszanie się w różne grupy wsparcia czy podejmowanie inicjatyw związkowych.

Czynniki emancypacji równościowej, aktywnego reagowania na katastrofę klimatyczną czy bolesności doświadczania niepewności życiowej układają się w całość, która może sprzyjać powstawaniu podmiotowości młodego pokolenia.

Ale są jeszcze dwa istotne konteksty kształtujące wrażliwość, odczucia i postawy młodego pokolenia.

Hybrydowy świat

Niesłychanie ważnym kontekstem życia młodych jest poczucie hybrydowości świata, w którym żyją. I nie chodzi tylko o właściwie już wyświechtane określenie, że młodzi są natives w sieci, co musi oznaczać, że skala ich uczestnictwa w rzeczywistości Internetu jest tak duża, iż wymiar świata online, po którym swobodnie nawigują, łączy się z rzeczywistością offline w sposób nierozerwalny. Dodatkowo jednak funkcjonują w nowym doświadczeniu, jakim jest smartfonizacja Internetu.

Coraz bardziej wszystkie możliwości cyfrowe przenoszą się do jednego urządzenia (w czasie edukacji zdalnej podczas pandemii w Polsce 54% uczniów korzystało ze smartfona uczestnicząc w lekcjach). Smartfon w dłoni staje się swoistą częścią ciała (jest fizyczny i steruje fizycznymi zachowaniami), ale również jest komponentem ludzkiego umysłu. Z tego sprzężenia urządzenia w dłoni i jego wszechmocy komunikacyjnej płyną i rozwijają się doznania emocjonalne, narzędzia poznawania i oceniania świata, tworzą się kody symboliczne budujące grupową łączność poprzez media społecznościowe (od Facebooka, przez grupy whatsappowe, po porozumiewanie się i wyrażanie siebie na TikToku).

Świat staje się w pełni mobilny, a życie ze smartfonem (większość dzieci otrzymuje swojego pierwszego smartfona w wieku 10 lat i ta granica się nieustannie obniża) uzyskuje cechę „życia chwilą”. Jeśli rewolucja cyfrowa doprowadziła do powstania „gospodarki uwagi”, ze wszystkimi jej konsekwencjami (szansami na demokratyczny dostęp do różnych dóbr, ale i manipulacyjnym, sterowanym algorytmami ograniczeniem pełnej swobody wyboru konsumenckiego), to smartfonizacja Internetu pogłębia ten proces, przenosząc mechanizmy biznesowe rzeczywistości cyfrowej na codzienność. Natłok pojawiających się co chwila nowych bitów informacyjnych musi prowadzić do ekstremalnych wzrostów zainteresowania czymś, ale i do niesłychanie szybkiej utraty znaczenia przez to, co przed momentem wydawało się ważne. Efektem jest z jednej strony chaos w ocenie świata, a z drugiej rosnąca gwałtownie potrzeba „hiperbodźcowania”, bycia „hiperbodźcowanym”.

Dzień zaczynany od przeglądania smartfona (muzyka, inni na Facebooku, informacje – co nowego w sieci) i kończony oglądaniem filmu, czatem ze znajomymi, grą komputerową czy dobranym specjalnie dla odbiorców strumieniem muzycznym – tworzy to pewien typ intensywności przeżywania świata. Dla 80% młodych ludzi podstawowym źródłem wiedzy jest to, co niosą media społecznościowe różnego typu, zależnie od zmieniających się mód. Wzorce bycia w świecie i jego pojmowania rodzą się zatem w Internecie, język i symbolika komunikacji codziennej również. Racjonalność i narzędzia krytycznego myślenia (których nie rozwija szkoła) przegrywają z zasadą intuicyjności o najprostszej konstrukcji (wygoda użycia jest podstawą coraz to nowych aplikacji).

Zarazem jednak narzędzia internetowe dają możliwość bycia w ciągłej łączności z rówieśnikami. Grupy rówieśnicze zawsze odgrywały i nadal odgrywają bardzo ważną rolę w kształtowaniu podmiotowości pokoleniowej. Można więc powiedzieć, iż dzisiaj to oddziaływanie sieciowych grup rówieśniczych jest maksymalnie spotęgowane. Internet służyć może więc szybkiemu wygenerowaniu wspólnego stanowiska wobec jakiejś sprawy, może uruchomić akcję sieciową (to są też nowe formy zaangażowania publicznego młodych – co do wagi traktowane na równi z akcjami w „realu”), pozwala na szybkie skrzyknięcie się i wyjście na ulice dla „fanu” czy w proteście.

Jest oczywiste, że negatywne skutki oraz pozytywne możliwości funkcjonowania Internetu współistnieją ze sobą, i chyba młoda generacja doświadcza tego najszerzej i najbardziej. Jednym z zasadniczych wymiarów tego doświadczenia jest paradoks, jaki uczestnictwo w smartfonizacji Internetu niesie: powstawanie możliwości bycia razem (wspólnoty chwili czy wspólnoty trwalsze, gdzie to, co sieciowe, łączy się z tym, co realne), ale równocześnie możliwe przymusowe osamotnienie albo wybierana indywidualizacja, prowadząca niekiedy w rejony skrajnego egoizmu.

I jeden, i drugi format społecznego istnienia w hybrydowym świecie jest znaczący dla młodej generacji. Są osobno, ale mogą być razem.

Młodzi a „kruchość” / Świat przemocy

Drugim ważnym kontekstem doświadczenia młodego pokolenia jest coś, co można byłoby nazwać „kruchością”.

Różne badania i nawet publiczny dyskurs w Polsce przywołują mnóstwo przykładów dotyczących zagrożeń dla psychiki młodych: depresje, próby samobójstw, samookaleczenia, nerwice, ucieczki w „dopalacze”. Szczególna wrażliwość jest pochodną odbierania świata przez pryzmat zderzania własnego „ja” i jego potrzeb z tym, co niesie otoczenie. W społecznym środowisku młodej generacji uwidacznia się (i dotyczy to jeszcze okresu wchodzenia w dojrzałość – bycia nastolatką czy nastolatkiem, czy wręcz dzieckiem) niebywała skala przemocy funkcjonującej w różnych formach.

Przemoc w rodzinie ujawnia się znacząco, bo coraz częściej definiując ją mówi się nie tylko o przemocy fizycznej, ale i psychicznej oraz seksualnej. Dzieci są także świadkami przemocy kierowanej przez mężczyzn do kobiet. Szkoła, pewnie z różnych powodów, generuje wzorce przemocowe, które wpływają na traumatyczny charakter pobytu w niej, co jest wspomagane przez całe współczesne otoczenie życia szkolnego – relacje online stają się często kluczowym komponentem przemocowego oddziaływania (wykradane zdjęcia, obrazy poniżenia kogoś rejestrowane smartfonem, mowa nienawiści oraz dezinformacja towarzyska itd.). Jest ważne, żeby zrozumieć, iż nie jest to wyłącznie przemoc uczniów wobec uczniów, tylko – co potwierdza wiele badań – w olbrzymiej większości chłopców wobec dziewczynek, choć zdarzają się również modele przemocy odwrotnie ułożone. Podstawą takiego rozrostu przemocy są znaczące różnice w zachowaniach i postawach wynikające zarówno z płci biologicznej, jak i kulturowej.

Nauczyciele nie dają sobie rady z tymi zjawiskami, w olbrzymiej większości sami kreują stereotypy dziewczynek jako uczennic starannych, współpracujących, wrażliwych, zrównoważonych, w swoistym przeciwieństwie do chłopców (odpowiednio): samodzielnych, ekspansywnych, przedsiębiorczych, pełnych energii. Kulturowo uwarunkowane wzorce „silnego mężczyzny” i „delikatnej kobiety” cały czas nie tylko dominują w procesach wychowawczych, ale także przynoszą akceptację dla przemocy – choćby wówczas, gdy przemoc chłopców wobec dziewczynek jest bagatelizowana poprzez stwierdzenie: „chłopaki muszą się wyszumieć”.

Splot tych doświadczeń połączony z dramatyzmem walki o bycie postrzeganym, o to, by nie być pominiętym w relacjach (syndrom FOMO – Fear of Missing Out), odsłania szczególną cechę charakterystyczną uwarunkowań życia młodej generacji oraz potencjału powstawania jej podmiotowości.

Przemoc staje się zatem szczególnym punktem odniesienia dla krystalizowania się wzorców i postaw.

Przemoc jako coś całkowicie nieakceptowanego, odrzucanego, co wywołuje niechęć do tych, którzy przemocy używają (grup „nazioli”, grup kultywujących sposoby funkcjonowania według reguły bycia „macho”). Przemoc jako praktyka bolesna we własnym doświadczeniu, więc stymulująca sprzeciw wobec wszystkiego, co można byłoby zdefiniować jako przemocowe – w tym kontekście młodym jawi się jako przemocowa prawie cała rzeczywistość polityczna oraz style uprawiania polityki w Polsce. Scenę polityczną postrzega się wówczas jako wyłącznie pole agresywnej wojny, a język polityki – jako mowę okrzyków nienawiści. Właściwie wszystkie instytucje publiczne przez sporą część młodego pokolenia traktowane są jako budujące przemoc: policja, media, kościół, szkoła, partie polityczne. I wreszcie przemoc jako sposób odpowiedzi na własne lęki i kompleksy, rozwijająca się w różnych postaciach: od agresji fizycznej rozładowywanej w uczestnictwie na przykład w grupach paramilitarnych, przez agresję słowną i behawioralną uwidaczniającą się w sieci.

Jeśli świat dorosłych oraz świat spraw publicznych jest oparty na energiach przemocy, to aby podmiotowo zaistnieć, trzeba byłoby albo samemu przyjąć postawę przemocową, albo jednak starać się wykorzeniać kulturowe uwarunkowania i wzorce przemocowości.

Może dlatego właśnie tak istotne znaczenie dla kształtowania się podmiotowości młodej generacji ma perspektywa kobieca, wkład, jaki żeńska część pokolenia wnosi do jego ekspresji oraz budowanej tożsamości.

Tożsamość

Poszukiwanie podmiotowości, nawet jeśli mówimy o wieloimienności, o zróżnicowaniu młodej generacji, ogniskuje się wokół spraw tożsamościowych.

To odnajdywanie ścieżek tożsamościowych może mieć różne nastawienia. Jedne kierują zainteresowania i potrzeby w stronę dziedzictwa historycznego, pamięci o czasach minionych, ale emocjonalnie aktywizowanych współcześnie, jak wzorce bohaterskie z powstania warszawskiego czy epopeja żołnierzy wyklętych. Te poszukiwania wspomagane są przez cały arsenał działań instytucji publicznych (od Instytutu Pamięci Narodowej począwszy) oraz popkulturę (gadżety patriotyczne, gry komputerowe). I jest rzeczą oczywistą, że zakorzenienie w rozumianej i emocjonalnie pozytywnej przeszłości jest ważnym składnikiem wzorca tożsamości – zawsze i wszędzie. Pojawia się jednak problem, czy tak budowana tożsamość jest skierowana przeciw czemuś i komuś, czy nie ma tego ostrza niechęci i nienawiści (niekiedy budowanego na kompleksach: my – gorsi od innych, a zatem...).

Można powiedzieć więc, że w takim schemacie funkcjonowania tożsamość generowana jest przez przeszłość – z otwarciem się na zmieniający się świat lub bez takiego otwarcia.

Ale jest też drugi model. I w ostatnich latach odgrywa on coraz istotniejszą rolę. To poszukiwanie busoli rozwojowej i kanonów wartości ważnych dla przyszłości, jak właśnie prymat akceptacji praw człowieka i obywatela nad normami i dotychczasowymi tradycjami (a więc konieczna staje się rewizja pewnych wzorców), jak również wysiłek zmierzający do znalezienia odpowiedzi na wyzwania klimatyczne (misja ocalenia planety) czy podejmowanie prób zmieniania warunków startu zawodowego i życiowego, czyli wydobywanie się przez młode pokolenie z pułapki niepewności. To nie jest tak, że zakorzenienie historyczne w tym drugim sposobie budowania tożsamości nie odgrywa żadnej roli. Odgrywa, ale tradycja staje się nie tylko wzorotwórczym punktem odniesienia, lecz również podlega rewizji, przejrzeniu z myślą o tym, co warto adaptować z przeszłości, by wzmacniać drogę ku przyszłości.

Ku tożsamości – budowanej przez przyszłość.

Myślę ponadto, iż rodzi się w odczuciach młodych także zupełnie nowy model poszukiwania i kształtowania tożsamości. Jest on powiązany z coraz wyraźniej odczuwaną przez młodą generację wartością zakorzeniania lokalnego, tożsamości budowanej w oparciu o lokalność: miejsce zamieszkania, cechy kulturowe regionu – od kultury wysokiej do niskiej, ludzi z najbliższego otoczenia (rodziców, dziadków, niekiedy z głębszym sięgnięciem w tradycje rodzinne, jeśli istnieje na ich temat wiedza) oraz ludzi zapisanych w pamięci zbiorowej lokalnych przestrzeni. Bycie kimś z Zabrza, z jego burzliwym i wspaniałym rodowodem; bycie kimś z uliczek Mokotowa; bycie kimś z ulicy Stalowej w Warszawie, która nabiera nowych cech generacyjno-kulturowych; bycie kimś z Łazarza w Poznaniu, z oczekiwaniem na wyniki remontu tamtejszego miejsca targowego; bycie kimś z Sanoka, z przetwarzającymi się opowieściami o ludziach, kościołach, fabrykach; bycie kimś z wiosek bliskich Ostródzie, mocno osadzonych w swoich tradycjach, jak Pietrzwałd, i zerkających na zmieniające się miasto powiatowe; bycie kimś z Ursynowa, zależnie zresztą od bliskości stacji metra czy na przykład wspaniałego muralu z Kazimierzem Deyną – to wszystko nabiera coraz większego i często zupełnie nowego znaczenia. Budowana od 1989 roku Polska samorządowa wnosi do tych nowych wzorców tożsamości swoje wiano i jest ono szczególnie ważne dla młodej generacji, która je nie tylko dostrzega, ale i potrzebuje dla zbudowania poczucia własnej siły.

I to jest model tożsamości budowanej przez bliskość tego, co człowieka otacza, i tego, co może on oswoić.

Jak myśleć o młodych?

Często, a nawet zdecydowanie za często chcemy oceniać młode pokolenie poprzez wyniki badań jego preferencji politycznych.

W wielu wypadkach są to dosyć proste badania, z niezbyt skomplikowanym modelem metodologicznym i na niedużych próbach. Ale ich wyniki elektryzują opinię publiczną – że młodzi idą w stronę antysystemowców Korwina albo że z akceptujących zasady liberalnego rynku przeistaczają się w zwolenników lewicy (choć o to, co dla młodych oznacza w ogóle lewicowość, pyta się już rzadziej). Raz cieszy zaangażowanie młodych w wybory, raz martwi ich wyborcza obojętność. W niektórych sytuacjach przeraża i martwi to, że dwie trzecie młodej populacji nie widzi swojego miejsca w Polsce, choć to wcale nie musi oznaczać, że chcą natychmiast realnie opuścić kraj. Ale poczucie dyskomfortu z bycia w kraju – w określonym czasie – nie musi się też przekładać na zorganizowaną wolę dokonania zmiany.

Widać zatem wielość badań opinii, a mało przedstawianych publicznie prac sięgających w głębsze rejony powodów i źródeł pewnych zachowań, opartych na analizach społecznych trendów i przemian wzorców antropologicznych. A jest ich całkiem sporo.

I jeżeli chcemy wiedzieć coś na temat potencjału podmiotowości najmłodszej polskiej generacji, to musimy ich świat poddać dokładniejszym analizom. Istotne jest też to, żeby przyjąć zmienność postaw młodych: ci dopiero wchodzący w dorosłe życie, jeszcze kilkunastolatkowie lub dwudziestolatkowie bywają inni niż ci bliżsi trzydziestki, już z bogatszymi doświadczeniami, czy to zawodowymi, czy to związanymi z próbami wyjścia z domu rodzinnego.

Stawanie się pokoleniem jest procesem. Uzyskiwanie podmiotowości generacyjnej jest nie tylko procesem, jest także trudnym wyzwaniem.

Dzisiejsi młodzi są na tej drodze. Będą tacy, jacy będą – ukształtowani przez otoczenie, doświadczenia oraz własną wolę. Nie możemy i nie powinniśmy niczego robić za nich.

Mam dużo nadziei, że staną się pokoleniem przełomu, a nie generacją kartki z kalendarza. I mam też nadzieję, że pandemia COVID-19 nie uczyni z nich pokolenia straconego, choć taka groźba jest realna.

czerwiec 2021 r.

Tekst powstał w oparciu o raport, jaki przygotowałem dla Fundacji Batorego: Młodzi 2020 – w poszukiwaniu tożsamości.

---

Michał Boni – dr nauk humanistycznych, działacz podziemnej „S” i szef regionu Mazowsze „Solidarności”, doradca w rządzie Jerzego Buzka, poseł na Sejm RP i minister w wielu rządach, szef doradców strategicznych Premiera Tuska oraz Komitetu Stałego Rady Ministrów, założyciel i szef Instytutu Spraw Publicznych, autor i koordynator prac nad raportem POLSKA 2030 oraz raportami MŁODZI 2011 i MŁODZI 2018, pierwszy w Europie Środkowo-Wschodniej minister cyfryzacji, autor programu POLSKA CYFROWA, poseł do Parlamentu Europejskiego; obecnie adiunkt w SWPS (Uniwersytet Humanistyczno-Społeczny) oraz Senior Researcher Associate w Martens Centre (think tank w Brukseli), senator SME Europe, szef Rady Programowej Fundacji FISE; autor wielu artykułów i prac.

Analizy

Białoruś to nie jest żadna część „ruskiego miru”

Wieś nie potrzebuje jałmużny

Puste obietnice znachorów

Państwo maratończyk, a nie państwo sprinter

Co zrobić, by każdy znalazł dach nad głową

Po pierwsze: język i aktywność

Bliżej (z) miasta

Pyrrusowe zwycięstwo Orbána

Nowa era pracy?

Źle ma się Polska

Zieleń, rewitalizacja, miasto

Klimat - energetyka - zmiana

Wyzwania nowoczesnej polityki naukowej

Kosztowna szarża Kaczyńskiego i Błaszczaka

Jak trwoga, to do samorządów

Była Polska w ruinie, będzie samorząd w ruinie

Patrząc w stronę Niemiec...

Ochrona zdrowia w Polsce - droga do lepszej jakości i dostępności systemu

Wolność. Internet. Nowe otwarcie?

„Mrożenie” środków na nagrody w rolnictwie

Postpandemiczne wyzwania gospodarcze dla Polski

Budżet partycypacyjny. Ewaluacja