Dlaczego z takim trudem przychodzi nam choćby wyobrażenie sobie innego społeczeństwa? Dlaczego zwalczamy każdą myśl, która podpowiadałaby nam korzystniejszą organizację naszego życia? Czy jesteśmy skazani na dysfunkcyjny centralizm, który przekształca państwo – dobro wspólne wszystkich obywateli – w prywatny folwark? Zasady, które tu opisałem, nie są przecież nowe. Ale konsekwentnie realizowane są przepisem na budowę nie tylko życzliwego państwa – usamorządowionego i otwartego na obywatelski potencjał – ale także wielkiego społeczeństwa, które za dobrą monetę bierze partycypację i deliberatywne metody podejmowania decyzji.

Życzliwe państwo to nowy sposób reformowania i zarządzania państwem, gdzie zwycięzca wyborów nie bierze wszystkiego, by kolonizować państwo. Nie bierze nie dlatego, że nie chce (pokusa jest wielka), ale dlatego, że w ramach decentralizacji po prostu już nie może, gdyż nie ma do tego narzędzi. W tak rozumianym społeczeństwie ceni się indywidualną wolność każdego z nas. Liczy się nie to, kim jesteś, ale kim chcesz się stać. W wielkim społeczeństwie nikt nie może czuć się wykluczony, bo każdy jest wyjątkowy i potrzebny. Nieważne, czy mieszkasz na wsi, czy w mieście, czy skończyłeś prestiżowy uniwersytet, czy lokalną zawodówkę. Życzliwe państwo stworzy ci warunki, byś mógł realizować swoje marzenia i aspiracje.

Tyle państwa, ile to konieczne; tyle społeczeństwa, ile to możliwe. Przepis na życzliwą Polskę. O tym jest nowy numer „Instytutu Idei”, który oddajemy w Państwa ręce.

Cały numer Instytutu Idei do pobrania (PDF)