Rządzący ze wszystkich sił starają się zapewnić Polaków o swojej solidarności z tymi, którzy odczuli negatywne skutki pandemii COVID-19. Z ust premiera Morawieckiego usłyszeliśmy między innymi, że nastał czas również na oszczędności w administracji. Tymczasem dane dotyczące premii i nagród wypłacanych w instytucjach podległych Ministerstwu Rolnictwa oraz Rozwoju Wsi w ostatnich latach demaskują prawdziwe oblicze przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy. Rolnicy przecierają ze zdumienia oczy, a właściciele zamkniętych firm, dla których zaoferowana państwowa pomoc okazała się kroplą w morzu potrzeb, zadają sobie pytanie o skalę wypłat tego typu świadczeń w całym sektorze publicznym.

 Gospodarcze skutki pandemii COVID-19 są ogromne, a koszty wprowadzenia programów pomocowych (w szczególności w trakcie pierwszej fali) spowodowały wielką dziurę w budżecie. Według prognozy OECD deficyt sektora finansów publicznych w 2020 roku ma wynieść aż 10,8% PKB naszego państwa. Będzie to jeden z najgorszych wyników spośród wszystkich państw członkowskich w Unii Europejskiej. Wiele branż pozostaje wyłączonych z funkcjonowania, a sprawność systemu logistyki odpowiedzialnego za dystrybucję szczepionki przeciwko COVID-19 stoi pod znakiem zapytania. Zarówno deficyt, jak i dług publiczny w najbliższych latach utrzymają się na wysokim poziomie. Władza zaczęła szukać pieniędzy i argumentuje, że takie działania są konieczne, aby dalej wspierać polskich przedsiębiorców.

W ostatnich latach liczba wprowadzanych podatków wzrastała. Nadchodzący rok nie będzie wyjątkiem, a skutki najnowszych obciążeń Polacy dotkliwie odczują w portfelach. Od stycznia 2021 roku wpływy do budżetu będzie uzupełniał pakiet danin. Znalazły się wśród nich między innymi podatek handlowy, podatek cukrowy, podatek od alkoholu w małych butelkach. Zdecydowano się też opodatkować spółki komandytowe.

Jeszcze niedawno minister finansów, funduszy i polityki regionalnej Tadeusz Kościński zapewniał, że w nadchodzącym roku nowych podatków nie będzie. Tego typu deklaracje mogą świadczyć o całkowitej ignorancji tej władzy – a także bezczelności, gdyż środki, które wpływają do budżetu, nierzadko są przeznaczane na premie i nagrody dla przedstawicieli władzy centralnej. Biorąc pod uwagę szczególne, niszczycielskie oddziaływanie pandemii COVID-19, oczekiwaliśmy od rządzących, że wykażą się solidarnością oraz będą dawać przykład w postaci kierowanego wsparcia, udzielanego w pierwszej kolejności tym, którzy potrzebują go najbardziej.

Dla rządu Zjednoczonej Prawicy jednym z kluczowych elementów sprawowania władzy jest zapewnienie sobie licznych przywilejów. Przekonujemy się o tym za każdym razem, gdy na jaw wychodzą nowe fakty dotyczące nieprawidłowości finansowych, drenowania budżetu lub gigantycznego nepotyzmu w instytucjach administracji rządowej i spółkach Skarbu Państwa. Beata Szydło przeznaczyła na nagrody finansowe dla ministrów rządu i Kancelarii Premiera za 2017 rok około 1,5 mln zł. Z sejmowej mównicy była już premier grzmiała, że „te pieniądze im się po prostu należały”. Kontrowersje wokół skandalu wymagały interwencji Jarosława Kaczyńskiego: zobowiązał członków ówczesnego rządu do wpłacenia równowartości nagród na rzecz Caritasu. Do dzisiaj nie wiemy jednak, czy wszyscy ministrowie wywiązali się z obietnicy osobiście złożonej przez lidera obozu Zjednoczonej Prawicy.

Takie przykłady możemy mnożyć. Bulwersują chociażby zarobki członków zarządu spółki odpowiadającej za realizację Centralnego Portu Komunikacyjnego. Mimo wątpliwych efektów związanych z realizacją tego projektu każdy z nich otrzymuje miesięcznie około 44 tys. zł brutto.

 

Nagrody dla ministrów w rządzie Beaty Szydło za rok 2017

Imię i nazwisko

Suma nagród brutto

Średnia za miesiąc

Błaszczak Mariusz

82 100 zł

6 842 zł

Bańka Witold

75 100 zł

6 258 zł

Gliński Piotr

75 100 zł

6 258 zł

Morawiecki Mateusz

75 100 zł

6 258 zł

Streżyńska Anna

75 100 zł

6 258 zł

Waszczykowski Witold

75 100 zł

6 258 zł

Zalewska Anna

75 100 zł

6 258 zł

Ziobro Zbigniew

75 100 zł

6 258 zł

Adamczyk Andrzej

70 100 zł

5 842 zł

Macierewicz Antoni

70 100 zł

5 842 zł

Rafalska Elżbieta

70 100 zł

5 842 zł

Szyszko Jan

70 100 zł

5 842 zł

Tchórzewski Krzysztof

70 100 zł

5 842 zł

Gowin Jarosław

65 100 zł

5 425 zł

Gróbarczyk Marek

65 100 zł

5 425 zł

Jurgiel Krzysztof

65 100 zł

5 425 zł

Kamiński Mariusz

65 100 zł

5 425 zł

Kempa Beata

65 100 zł

5 425 zł

Kowalczyk Henryk

65 100 zł

5 425 zł

Radziwiłł Konstanty

65 100 zł

5 425 zł

Witek Elżbieta

65 100 zł

5 425 zł

 

Zródło: Sejm RP, na podstawie danych opracowanych przez TVN24, https://tvn24.pl/magazyn-tvn24/nagrody-ktore-sie-po-prostu-nalezaly,192,3311 (dostęp 22 stycznia 2021).

 

Na szczycie władzy ewidentnie brakuje solidarności oraz wyczucia nastrojów społecznych w dobie pandemii. Z ust rządzących oraz przedstawicieli telewizji publicznej hektolitrami wylewa się propaganda. Obóz Zjednoczonej Prawicy realizuje swoje założenia związane z wypłacaniem finansowych korzyści wiernym funkcjonariuszom, którzy mają posady w instytucjach finansowanych z budżetu państwa. Świadczy o tym między innymi sytuacja w jednostkach podległych Ministerstwu Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W poniższej analizie obnażamy pustosłowie czołowych polityków władzy. W świetle jupiterów przy każdej okazji zapewniają o działaniach na rzecz wszystkich Polaków, a w rzeczywistości myślą przede wszystkim o sobie i własnym zapleczu.

Pod koniec listopada premier Mateusz Morawiecki triumfalnie ogłosił zamrożenie środków na nagrody i premie w administracji publicznej. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze miały rzekomo zostać przeznaczone na walkę z COVID-19. Decyzję przekazał, gdy dziennie z powodu koronawirusa umierało w Polsce średnio ponad 500 osób, a tysiące ludzi pozostawały bez pracy na skutek długotrwałego zamknięcia całych sektorów gospodarki.

Prawo do zablokowania takich wydatków w końcu listopada 2020 roku nie było niczym nowym, wynikało z przepisów pierwszej tarczy antykryzysowej – art. 31 ust. 2 Ustawy z 2 marca 2020 r. o szczegółowych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych. Wraz z uchwaleniem tych przepisów padła też zapowiedź redukcji zatrudnienia w administracji o 10–15%. Nasuwa się pytanie, dlaczego premier skorzystał z tego prawa dopiero miesiąc przed końcem roku, kiedy zostały już wypłacone wszystkie „trzynastki” i większość nagród. Publicyści błyskawicznie udzielili odpowiedzi: znów chodziło o propagandę, nie zaś o rzeczywiste oszczędności.

 

Nagrody w sektorze rolnym w 2020 roku

Już na początku lipca 2020 roku posłowie Koalicji Obywatelskiej na co dzień zajmujący się problematyką rolnictwa, alarmowali o trudnej sytuacji w tym sektorze, zaistniałej między innymi z powodu skutków COVID-19 i epidemii ASF oraz braku wypłat suszowego za rok 2019. Równocześnie w interpelacji poselskiej (nr 8670) zwrócili się do ministra rolnictwa w sprawie „nagród (premii, »trzynastek« i wszystkich innych przewidzianych Kodeksem pracy i zasadami wynagradzania, składników wynagrodzenia w kwotach brutto) wypłaconych w I półroczu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi i wszystkich jednostkach mu podległych oraz planach oszczędnościowych z powodu skutków COVID-19”. Interpelacja była naturalną reakcją na wiosenną deklarację premiera Mateusza Morawieckiego o potrzebie oszczędności oraz solidarności społecznej pracowników administracji z resztą społeczeństwa w trudnych czasach pandemii.

W końcu września 2020 roku, po trzech miesiącach od złożenia interpelacji, ówczesny minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski udzielił za pośrednictwem marszałek Sejmu ogólnikowych informacji. Okazało się, że w jednostkach podległych MRiRW „bez trzynastek” wypłacono 240,064 mln zł w formie nagród, premii i wszystkich innych gratyfikacji przewidzianych w Kodeksie pracy i zasadach wynagradzania (dalej „nagród”). Wraz z „trzynastkami” (25,631 mln zł), nagrodami w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa (6,684 mln zł) oraz „dodatkowym wynagrodzeniem rocznym szefom i ich zastępcom w jednostkach podległych MRiRW” (270 tys. zł), uzbierało się aż 272,65 mln zł.

Jeśli wziąć pod uwagę wypłaty nagród w ciągu całego roku, a nie tylko za sześć miesięcy, okaże się, że w roku 2020 padł absolutny rekord wielkości puli nagród, „trzynastek” i premii w historii instytucji podległych resortowi rolnictwa. W instytucjach podległych MRiRW pracuje 30 tys. osób, więc średnio każdy zatrudniony otrzymał ponad 9 tys. zł brutto. Nic dziwnego, że po listopadowej deklaracji premiera o zamrożeniu nagród z powodu oszczędności na walkę z pandemią rozpętała się medialna burza. Prawdopodobnie wypłacona została większość nagród za 2020 rok w budżetówce – to około 557 tys. etatów.

O nagrodach wypłaconych przez instytucje podległe MRiRW jako pierwsze poinformowało opinię publiczną radio RMF FM. Potem fala krytyki przetoczyła się przez najważniejsze i największe portale internetowe. Reakcja byłego już ministra rolnictwa i rozwoju wsi zszokowała nawet jego partyjnych kolegów. We wpisie Jana Krzysztofa Ardanowskiego na Twitterze z 3 grudnia 2020 roku możemy przeczytać: „WP Wiadomości, RMF FM przekazały dane posłów PO, że min. Ardanowski dał łącznie ponad 272 mln zł premii, nagród oraz innych dodatków. Kłamstwo! Kwota obejmuje wszystkie ustawowe, kodeksowe składniki wynagrodzeń, w tym stanowiące 87% wynagrodzenia zasadnicze”.

Dodatkowo Jan Krzysztof Ardanowski pogrążył się kuriozalnym wpisem na Facebooku: „by przywalić Ministrowi i znienawidzonemu przez nich PiS-owi, jako premie i nagrody uznali CAŁOŚĆ WYNAGRODZEŃ”. I dalej: „To gdzie ten skandal z bizantyjskimi nagrodami Ministra Ardanowskiego, jak napisano rok wcześniej, bo temat wynagrodzeń pracowników instytucji rolniczych jest grzany przez Platformę Obywatelską i popierające ją media, co roku? Czy nie wstyd tak kłamać?”.

Większej głupoty nie można było wymyślić. Tylko w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa (KOWR) roczny fundusz wynagrodzeń to ponad 200 mln zł dla około 2010 etatów. Warto przyjrzeć się wypłatom nagród przez ministrów rolnictwa z PiS w latach 2018–2019.

 

Bizantyjskie nagrody dla Jurgiela i od Jurgiela

Ponad 170 mln zł – tyle nagród „należało się” pracownikom instytucji, agencji, spółek i innych jednostek podległych ówczesnemu ministrowi Krzysztofowi Jurgielowi w 2017 roku. Tak wynika z odpowiedzi na interpelację nr 18 913 złożoną w VIII kadencji Sejmu przez posłów PO. Minister Jurgiel otrzymał od Beaty Szydło 65 tys. zł. On też okazał się szczodry dla swoich zastępców: pięciu wiceministrom (dzisiaj jest ich czterech) wypłacił po 51,4 tys. zł. Zgodnie z deklaracją Jarosława Kaczyńskiego nagrody te minister i wiceministrowie mieli wpłacić na konto Caritasu do 15 maja 2018 roku. Czy rzeczywiście to uczynili? Tego nie wie nikt.

W 2017 roku nagrody wypłacano we wszystkich instytucjach podległych ministrowi Jurgielowi oraz w spółkach, gdzie minister wykonuje prawa z akcji lub udziałów. Uzbierało się tego 170 mln zł, a kwota nie jest ostateczna, gdyż posłom odmówiono informacji na temat nagród i wynagrodzeń w czterdziestu jeden spółkach (obecnie jest ich czterdzieści), w których nadzór właścicielski w imieniu ministra od 1 września 2017 roku sprawuje KOWR. Nagrody były wypłacane lekką ręką. W 2017 roku poszło na nie 6,5 mln zł. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że KOWR istniał dopiero od czterech miesięcy (działalność rozpoczął 1 września 2017 roku), a ponadto jego pracownicy należą do elity płacowej wśród urzędników podległych ministrowi. Wtedy średnie miesięczne wynagrodzenie w KOWR wynosiło 7,4 tys. zł brutto (na podstawie analizy budżetu na 2018 rok), natomiast pracownicy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa mogli liczyć średnio na 4 520 zł brutto.

Największe nagrody w 2017 roku trafiały do szefów placówek i ich zastępców nadzorowanych przez ministra rolnictwa, w większości byłych i obecnych funkcjonariuszy PiS. Aż 36 tys. zł trafiło do jednego z zastępców w KRUS. Działo się to w czasie, gdy średnia emerytura rolnicza wypłacana z KRUS wynosiła 1230 zł brutto miesięcznie. Rolnik emeryt musiałby przez 29 miesięcy odkładać całą swoją emeryturę, aby uzbierać równowartość rocznej nagrody wiceprezesa KRUS.

 

Ardanowski rozbija bank

W odpowiedzi na kolejną interpelację posłów PO – nr 28834 z 21 stycznia 2019 roku – Jan Krzysztof Ardanowski poinformował, że w nadzorowanych przez niego lub podległych mu instytucjach pracuje 31,6 tys. osób, a w 2018 roku łączna pula nagród wraz z „trzynastkami” wyniosła 265 mln zł. Pula środków na dodatkowe, poza wynagrodzeniem, apanaże zwiększyła się więc zaledwie w ciągu roku o 95 mln zł (w 2017 roku wynosiła 170 mln zł).

Minister Ardanowski przede wszystkim podwoił nagrody w ministerstwie. Ministerialne nagrody i premie w 2018 roku pochłonęły 12,2 mln zł (w 2017 roku, za kadencji ministra Jurgiela, było to „tylko” 6,3 mln zł). O ile można zaakceptować większy fundusz na nagrody w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (wzrost z 52 mln zł w 2017 roku do 99 mln zł w 2018 roku) czy KRUS (wzrost z 50 mln zł w 2017 roku do 67,5 mln zł w 2018 roku), bo te instytucje słabo płacą, o tyle 12 mln zł na same nagrody w KOWR, gdzie średnie miesięczne wynagrodzenie wynosiło prawie 8 tys. zł, rolnikom się nie spodobało, tym bardziej że KOWR nie radził sobie nawet z ustawowymi zadaniami. Armia dwóch tysięcy pracowników przez cztery miesiące od uruchomienia programu (w październiku 2018 roku) nie zdołała udzielić rolnikom ani jednej pożyczki ze środków pochodzących z zagospodarowania Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa (sprzedaż i dzierżawa państwowej ziemi). Na ten cel w 2018 roku przeznaczono 10 mln zł. Nie wykorzystano z tego programu pożyczkowego nawet złotówki, i to w roku największej suszy od dwudziestu lat.

KOWR nie radził sobie i nadal nie radzi z dzierżawą gruntów. Zamiast obiecywanych 100 tys. ha rocznie, w 2018 roku wydzierżawił niecałe 52 tys. ha. W ostatnim czasie jest jeszcze gorzej. W 2019 roku wydzierżawiono zaledwie 42 tys. ha. Instytucja, która masowo buduje kolejne siedziby, taśmowo zakłada spółki celowe, traci miliony złotych na wspieranie niecelowych projektów. Od pięciu lat KOWR bezmyślnie i bez należytego nadzoru ze strony ministra rolnictwa wydaje środki rolników, którzy w przeszłości kupili ziemię na raty; dzisiaj pieniądze spływające od rolników do kasy KOWR są marnotrawione.

Szokuje też drastyczny wzrost nagród wypłaconych w innych instytucjach (wyliczenia dotyczą lat 2017 i 2018): Krajowe Centrum Hodowli Zwierząt – wzrost prawie dziesięciokrotny (z 202 tys. zł do 2,1 mln zł); Centralny Ośrodek Badania Odmian Roślin Uprawnych – wzrost sześciokrotny (z 848 tys. zł do 5,5 mln zł); Główny Inspektorat Weterynarii (nie mylić z powiatowymi lekarzami weterynarii) – wzrost prawie dwuipółkrotny (z 1 mln zł do 2,4 mln zł). W 2018 roku minister Ardanowski odwołał dwóch zastępców GIW za „zasługi” związane z ASF i nielegalnym ubojem wołowiny, trudno więc uzasadnić aż taki wzrost nagród.

Minister Ardanowski, w odróżnieniu od ministra Jurgiela, nie ujawnił wysokości nagród na stanowiskach kierowniczych (obsadzonych przez funkcjonariuszy rządzącej partii z powołania, bez konkursów) w podległych mu i nadzorowanych przez niego instytucjach, chociaż w swoim pierwszym wystąpieniu po objęciu teki szef resortu rolnictwa zarzekał się, że będzie działał „transparentnie. Czyżby te nagrody były aż tak szokujące?

 

W 2019 roku „powtórka z rozrywki”

Nagrody i trzynastki wypłacone w 2019 roku to „powtórka z rozrywki”. Jak wynika z odpowiedzi na interpelację nr 1322 z 27 lutego 2020 roku posłów KO, łącznie wypłacono 265 mln zł w formie nagród, „trzynastek” i premii będących składnikiem wynagrodzenia.

Aby uciec od krytyki absurdalnie wysokiego funduszu nagród, KOWR od 2018 roku wypłaca swoim pracownikom oprócz nagród także trzynastą pensję. W 2019 roku w formie „trzynastek” wypłacono tam ponad 12 mln zł, a dodatkowo na nagrody przeznaczono 10,2 mln zł. Łącznie, oprócz podstawowego wynagrodzenia (które już i tak przekraczało 9 tys. zł brutto miesięcznie), średnio każdy pracownik KOWR otrzymał dodatkowo 11 tys. zł brutto. Działo się to w instytucji targanej licznymi skandalami (między innymi 130 mln zł strat na gwarancjach dla Eskimosa i Bielmleka; opłacanie czynszu za pustą siedzibę przy ul. Inflanckiej w Warszawie – 6 mln zł rocznie; nieprawidłowości podczas aukcji Pride of Poland). W 2019 roku minister Ardanowski powiedział o niej podczas wystąpienia na Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi: „Tylko Bóg wie po co powstała”.

Na nagrody (bez „trzynastek”) najwięcej wydano w ARiMR (50,6 mln zł dla prawie 11,7 tys. pracowników – 4,8 tys. zł brutto na pracownika) i KRUS (prawie 40 mln zł dla 6 267 pracowników – 6,3 tys. zł brutto na pracownika).

Także na „trzynastki” najwięcej wydano w ARiMR (44,7 mln zł, czyli około 3,8 tys. zł brutto na pracownika) i KRUS (prawie 20 mln zł, czyli prawie 3,2 tys. zł brutto na pracownika). W 2019 roku w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi „trzynastki”, nagrody i premie pochłonęły prawie 10,6 mln zł. Przy zatrudnieniu na poziomie 778 osób daje to dodatkową kwotę w wysokości 13,5 tys. zł brutto na pracownika. W tej kwocie 40% środków pochodzi z funduszu nagród.

 

Jak były minister mija się z prawdą

Jan Krzysztof Ardanowski twierdzi, że 87% z 272 mln zł wypłaconych w I półroczu 2020 roku to kwoty wynikające z Kodeksu pracy, a 9% to „trzynastki”. To by oznaczało, że na „czyste” nagrody wydano 4% z 272 mln zł, czyli 10,88 mln zł. Były minister najwyraźniej mija się z prawdą, o czym świadczy odpowiedź w sprawie nagród za 2019 roku (niestety, za 2020 rok minister nie podał zestawienia szczegółowego), osobiście przez niego podpisana.

Otóż w 2019 roku na fundusz nagród przeznaczono ponad 134 mln zł z 265 mln zł wszystkich dodatkowo wypłaconych środków; „trzynastki” pochłonęły prawie 86 mln zł, a premie będące składnikiem wynagrodzenia – 43,5 mln zł. Reszta, około 1 mln zł, trafiła w formie nagród i „trzynastek” do szefów i ich zastępców w jednostkach podległych ministrowi rolnictwa.

Do utworzenia na przykład funduszu nagród musi istnieć podstawa prawna. Wszystkie „tytuły”, z który wypłacono dodatkowe środki, rzeczywiście są uwzględnione w Kodeksie pracy, lecz to nie znaczy, że dany fundusz musi być utworzony. Po środki z tego właśnie funduszu zamierzał sięgnąć premier Morawiecki, gdy ogłaszał zamrożenie w administracji publicznej nagród i premii w ramach szukania pieniędzy na walkę z COVID-19.

Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi zgodnie z prawdą informuje w odpowiedzi na jedną z interpelacji: „Nagrody w instytucjach opisywanych w mediach są wypłacane z funduszu wynagrodzeń, ustalanego dla każdej instytucji w ustawie budżetowej na dany rok”. Niestety, ministerstwo nie precyzuje, że w pozycji „fundusz wynagrodzeń” ani słowem nie wspomniano o przeznaczeniu jakiejkolwiek jego części na nagrody.

W latach 2017–2020 tylko w instytucjach podległych MRiRW wydano na dodatkowe wynagrodzenie roczne, nagrody oraz premie będące składnikiem wynagrodzenia co najmniej 802 mln zł, warto więc dokładniej przyjrzeć się tej kwestii. Każda księgowa czy dyrektor finansowy państwowej instytucji wiedzą, że im więcej pracowników w ciągu roku przebywa na urlopie macierzyńskim/tacierzyńskim, bierze długoterminowe zwolnienia lekarskie albo odchodzi na emeryturę, tym więcej „wolnych środków” zostaje w funduszu wynagrodzeń. To głównie te pieniądze trafiają na nagrody. Sęk w tym, że tam, gdzie są wyższe pensje, „fundusz nagród” jest większy. Dlatego chociaż w ARiMR na funduszu wynagrodzeń „zaoszczędzono” ogromną kwotę, bo aż 50 mln zł, to nagrody przypadające na jednego pracownika były stosunkowo nieduże, a dla szeregowych (niefunkcyjnych) pracowników wręcz skromne.

Podobnie było w KRUS. Ponadto powszechnie wiadomo, że im wyższe stanowisko, tym wyższe wynagrodzenie i wyższa nagroda, bo często wysokość premii i nagród oblicza się jako konkretny procent wynagrodzenia. Dochodzimy do sedna. Tak naprawdę lwią część z wypłaconych w sektorze rolnym nagród otrzymali funkcjonariusze PiS, którzy od wygranych w październiku 2015 roku wyborów zajmują wszystkie kierownicze i dobrze płatne stanowiska w instytucjach i urzędach państwowych. Dlatego była premier Beata Szydło tak żarliwie broniła nagród w Sejmie. One się po prostu PiS-owskim ministrom, wiceministrom, dyrektorom i ich zastępcom „należały”. Podobne wrażenie można odnieść, czytając pokrętne, nieodnoszące się do faktów, obecne stanowisko byłego ministra rolnictwa i rozwoju wsi Jana Krzysztofa Ardanowskiego w sprawie nagród.

Posłowie KO w najbliższym czasie zamierzają przeprowadzić szereg podobnych kontroli wskazujących realną skalę premii i nagród wypłaconych w innych urzędach centralnych oraz instytucjach finansowanych ze środków budżetu państwa w czasie trwania pandemii COVID-19 w Polsce.

---

Dorota Niedziela

Lekarz weterynarii, poseł na Sejm RP, wiceminister środowiska w rządzie Ewy Kopacz.

 

Paweł Szymański

Ekonomista, analityk gospodarczy. Absolwent dyplomacji europejskiej na Uniwersytecie Wrocławskim i ekonomicznej analizy prawa w Szkole Głównej Handlowej.  Pracował m.in. w: Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. 

Analizy

Białoruś to nie jest żadna część „ruskiego miru”

Wieś nie potrzebuje jałmużny

Puste obietnice znachorów

Państwo maratończyk, a nie państwo sprinter

Co zrobić, by każdy znalazł dach nad głową

Po pierwsze: język i aktywność

Bliżej (z) miasta

Pyrrusowe zwycięstwo Orbána

Nowa era pracy?

Źle ma się Polska

Zieleń, rewitalizacja, miasto

Klimat - energetyka - zmiana

Wyzwania nowoczesnej polityki naukowej

Kosztowna szarża Kaczyńskiego i Błaszczaka

Jak trwoga, to do samorządów

Była Polska w ruinie, będzie samorząd w ruinie

Patrząc w stronę Niemiec...

Ochrona zdrowia w Polsce - droga do lepszej jakości i dostępności systemu

Wolność. Internet. Nowe otwarcie?

„Mrożenie” środków na nagrody w rolnictwie

Postpandemiczne wyzwania gospodarcze dla Polski

Budżet partycypacyjny. Ewaluacja