Wygrane przez demokratów wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych rozpaliły nadzieję na zatrzymanie szerzącej się fali prawicowego populizmu na świecie. Z amerykańskiej kampanii można się nauczyć, jak dotrzeć do wyborców spoza internetowej bańki kandydatów, walczyć z dezinformacją i budować pozytywny wizerunek kandydata.

 

Brad Parscale, który do lipca prowadził kampanię Donalda Trumpa w internecie, 7 maja 2020 roku napisał na Twitterze: „Przez prawie trzy lata budowaliśmy Gwiazdę Śmierci. Teraz odpalamy wszystkie silniki. Dane, narzędzia cyfrowe, telewizja polityka, surrogates, koalicje itp. Za kilka dni po raz pierwszy wciśniemy FIRE”[1]. Z gigantyczną „Gwiazdą Śmierci” mieli w wyborach prezydenckich w 2020 roku zmierzyć się demokraci, świadomi że w ostatnim stuleciu tylko czterem kandydatom udało się wygrać z urzędującym prezydentem.

Warto w kontekście komentarzy, wypowiedzi ekspertów i członków sztabu, a także aktywności kandydatów w mediach oraz obserwacji z kampanii przeanalizować czynniki kluczowe dla wyniku wyborów i skutecznej kampanii. Skupię się szczególnie na kampanii w internecie i na głównym wyzwaniu, przed jakim stoją kandydaci walczący z prawicowymi populistami – dezinformacją. Wspomnę też o innych aspektach kampanii, ale nie wyczerpię tematu strategii bezpośredniego dotarcia do wyborców, organizacji wieców czy dokładnej analizy wyników w poszczególnych hrabstwach, grupach wiekowych i społecznych. Osobny tekst warto byłoby poświęcić kampanii Kamali Harris i jej roli w zwycięstwie nad republikanami.

 

Wygrać internet

Sztabowcy Bidena stanęli przed dylematem, w jaki sposób pokonać w internecie urzędującego prezydenta, którego śledzi w mediach społecznościowych nieporównywalnie więcej ludzi niż jego rywala. Facebookowe konto kandydata demokratów polubiło około siedmiu milionów osób, a kandydata republikanów – ponad trzydzieści trzy miliony. Mniejsza różnica była na Twitterze, ale także tam Donald Trump miał znaczącą, bo ponaddwukrotną przewagę liczby obserwujących. Sztabowcy demokratów musieli znaleźć inne sposoby na wygraną.

Szefem kampanii w internecie (digital director) został Rob Flaherty. Wcześniej pracował w kampanii Hillary Clinton. Głównym celem, jaki postawił przed sobą sztab, było dotarcie do grup spoza „bańki” stałych fanów kont demokratów w mediach społecznościowych. „Nie byliśmy megafonem w porównaniu do Trumpa, więc musieliśmy zbudować armię ludzi, którzy łącznie nim będą” – powiedział w wywiadzie na „New York Timesa” Andrew Bleeker, szef firmy Bully Pulpit Interactive, która pracowała przy kampanii[2].

Flaherty w wywiadach powtarzał: „Twitter to nie jest prawdziwe życie”. Podobnie uważali liczni komentatorzy. Colin Delany, założyciel strony epolitics.com, w tekście Inside the Biden Campaign’s Digital Content Strategy (Strategia cyfrowych treści Bidena od środka) napisał: „Twitter jest dobry, jeżeli chcemy wpłynąć na elitarne dyskusje polityczne, ale nie przyda się do nawiązania w kampanii politycznej kontaktu z wieloma osobami, których decyzje wyborcze mają znaczenie. Drużyna Bidena zdecydowała się nie przywiązywać dużej wagi do Twittera i postanowiła skupić się na miejscach, gdzie wyborcy są naprawdę aktywni”[3]. Dlatego sztab zdecydował, że należy się skoncentrować na Facebooku, TikToku i… grach komputerowych.

Mniejszy bezpośredni zasięg w mediach społecznościowych, a także nałożone przez właścicieli mediów społecznościowych częściowe lub całkowite blokady na prowadzenie płatnych kampanii wyborczych sprawiły, że trzeba było zbudować szeroką bazę kampanijnych surrogates – rozpoznawalnych osób zastępujących kandydatów na różnego rodzaju spotkaniach i wydarzeniach; to osoby publiczne, członkowie rodziny kandydata, politycy, celebryci, ale też wolontariusze. Powielają komunikaty sztabów, promują i uwiarygadniają kandydatów. W ostatniej amerykańskiej kampanii grupa ta ogromnie zyskała na znaczeniu.

Dążąc do zdobycia maksymalnie dużego organicznego zasięgu w mediach społecznościowych, demokraci zaangażowali ponad pięć tysięcy surrogates. W wywiadzie dla „Campaigns and Elections” Rob Flaherty przyznał, że największym ryzykiem ostatnich miesięcy była decyzja szefowej kampanii Bidena Jen O’Malley Dillon, żeby przeznaczyć ogromne fundusze, nawet 40 procent budżetu zarezerwowanego na tę część kampanii, na dotarcie do zwolenników Bidena, którzy mogliby go aktywnie wspierać[4]. Na wygraną kandydata demokratów z pewnością wpłynęło doskonałe przygotowanie sztabu. Biden zbudował zespół setek ekspertów prowadzących spójną kampanię; Donald Trump działał praktycznie w pojedynkę. Anita Dunn, jedna z jego doradczyń, powiedziała dla „New York Timesa”: „To była jego kampania. Najmniej zarządzana przez konsultantów kampania prezydencka w nowoczesnej historii”[5].

Ostatecznie postawiono na dwa typy angażowania do głosowania na kandydata demokratów.

Micro-influencer engagement polega na angażowaniu influencerów o niewielkim, lokalnym zasięgu, docierających do grup ludzi, do których w kampanii internetowej trudno się zbliżyć. Do głosowania na Bidena namawiały osoby uznawane w swoich kręgach za autorytety, nawet jeżeli ich zasięg był stosunkowo niewielki; na przykład wymieniana w wywiadach przez Flaherty’ego osoba z Karoliny Północnej miała pięć tysięcy obserwujących na Instagramie. Znalezienie takich osób sztabowcy opisują jako jedno z największych wyzwań kampanii. Joe Biden nagrywał dla nich filmy i wywiady[6].

Validators engagement to angażowanie liderów opinii, ludzi zaufania publicznego. Starannie dobierano osoby mające dotrzeć do konkretnych grup odbiorców. Znalazła się wśród nich Brené Brown, popularna wśród kobiet z przedmieść pisarka i autorka podcastów, podejmująca tematy odwagi i wrażliwości. Jej profil na Facebooku śledzi 3,5 miliona użytkowników. Biden wystąpił jako gość jej podcastu, a historia jego życia, pełna bólu po stracie bliskich, rezonowała z przekazem kanału.

Mężczyzn o potencjalnie prawicowych poglądach miał przekonać film nagrany przez gwiazdora Hollywood Dwayne’a Johnsona. Aktor wprost zachęca do oddania głosu na Bidena. W innym materiale prowadzi rozmowę z Joe Bidenem i Kamalą Harris.

 

 

Film-wywiad z Joe Bidenem nagrała też influencerka Lizzy Koshy. W lekki i młodzieżowy sposób pokazuje kandydata jako otwartego człowieka, „na luzie”. Film można zobaczyć na:

 

Sztab postawił także na koordynację przekazu stron o profilu politycznym podobnym do reprezentowanego przez demokratów, zwłaszcza stron lewicowych, między innymi Call to Activism, The Other 98 Percent i Being Liberal[7]. Dzięki temu osiągnięto organiczny zasięg większy niż strona prezydenta Trumpa. Media podają, że redaktorzy tych portali poprzez komunikator Signal przesyłali główne przekazy kampanijne.

Sztab Bidena uznał, że szczególną uwagę należy zwrócić na tak zwane Facebook moms – fejsbukowe mamuśki. Spędzają one czas, udostępniając pozytywne posty i podnoszący na sercu przekaz. Od Flaherty’ego wiemy, że na cel wzięto „kobiety, które udostępniają klipy pokazujące żołnierzy wracających do domu czy zdjęcia słodkich zwierząt”[8]. W jednym z rozpowszechnianych tą drogą spotów Biden rozmawia z trzynastoletnim czarnym chłopcem, któremu kiedyś podarował flagę.

 

 

Kampania wyborcza toczyła się także na popularnym wśród młodzieży TikToku. Użytkownicy tego serwisu społecznościowego wstawiają przygotowane przez siebie krótkie, często zabawne materiały wideo. Komunikacja nie była prowadzona przez kandydata, ale bezpośrednio przez młodych ludzi w ramach specjalnie utworzonego kanału TikTok for Biden. Co ważne, Joe Biden nie miał własnego konta na tym komunikatorze. Sztabowcy nawiązali współpracę z influencerami i grupami w całym kraju, na których najbardziej im zależało. Ostatecznie kanał ten okazał się niezwykle ważnym dla kampanii i po Facebooku drugim najczęściej oglądanym miejscem z materiałami wideo w sieci. Ponad dwustu tiktokerów zaangażowano w tworzenie kanału @TikTokForBiden (obecnie grupa nazywa się @genzforchange). Jest to największa dotychczas taka akcja społeczna skierowana do młodego pokolenia. Po czterech dniach stronę obserwowało ponad 350 tysięcy użytkowników; dziś ma 1,2 miliona obserwujących i 33,2 miliona polubień.

Jeden z postów można zobaczyć tutaj:

@genzforchange

#POV Rich girl learns how to register to vote // @alyssamckayyy #tiktokforbiden

♬ original sound - TikTok For Biden

 

Osobiste konto Joe Biden ma natomiast na Instagramie. Śledzi je ponad piętnaście milionów osób.

Sztabowcy postanowili prowadzić kampanię także w grach komputerowych. Zbudowali specjalną wyspę (poziom gry) w popularnej grze Nintendo Animal Crossing. Gracze mogą w niej ubrać się w koszulki i czapeczki kandydata, dowiedzieć się, kim jest Biden, wejść do wirtualnego miejsca głosowania. „Kwaterę główną” – HQ Joe Bidena w Animal Crossing – można zobaczyć na:

 

https://www.youtube.com/watch?v=ddtEH-8NhKs&ab_channel=NavyBear

Zainwestowano też w Fortnite. Gracze mogli korzystać ze specjalnie przygotowanej mapy i w półgodzinnej rozgrywce zmierzyć się z sześcioma zadaniami dotyczącymi zarówno postulatów politycznych, jak i… odnalezienia zgubionych trampek Kamali Harris, dzięki którym ich właścicielka dysponuje mocą szybkiego biegania.

Gameplay można zobaczyć na:

Christian Tom w kampanii Bidena zajmował się nawiązywaniem partnerstw z firmami internetowymi. W wywiadzie dla „Campaigns and Elections” zwrócił uwagę, że według wszystkich badań świat gier komputerowych gromadzi ogromną rzeszę ludzi, do których łatwo dotrzeć – zwłaszcza w czasie pandemii, kiedy więcej czasu spędzamy w domach: „Niedostrzeganie gier jako przestrzeni do prowadzenia kampanii politycznych jest bardzo ryzykowne”[9].

W kampanii Bidena pojawiły się tradycyjne spoty, ale było ich znacznie mniej niż w poprzednich kampaniach. Rob Flaherty stwierdził w wywiadzie dla „New York Timesa”, że „jeżeli chcesz wygrać w internecie, nie przemieniając się w Donalda Trumpa, najlepsze, co możesz zrobić, to okazać empatię i współczucie oraz budować wspólnotę. Nasza strategia odzwierciedla to podejście”[10]. Z badań przeprowadzonych przez konsultantów kampanii Bidena wynika, że tradycyjne reklamy polityczne znaczą dziś mniej niż te pokazujące kulisy kampanii albo reklamy nagrywane spontanicznie, na przykład smartfonami[11]. Każdy materiał, zanim zaczął być promowany, testowano na małych grupach wyborców.

Sztabowcom zależało na dotarciu do ludzi młodych. Oprócz działań w mediach społecznościowych zorganizowano wiele wydarzeń. Warto wspomnieć wydarzenie online, które nie tylko zainteresowało wielu młodych ludzi, ale także stało się ważnym wydarzeniem fundraisingowym. Było to otwarte dla wyborców spotkanie zespołu artystów broadwayowskiego show Hamilton połączone z przesłaniem od Bidena i Harris.

Colin Delany w tekście 3 big lessons campaigns need to learn in 2021 (Trzy ważne lekcje, które powinniśmy odrobić w 2021 roku) napisał: „Lajki i tweety nie głosują”. Zwraca uwagę, że demokraci nie musieli w kampanii przekonać każdego – wystarczyło „przekonać wystarczająco dużo osób, żeby wygrać. Jeżeli wyborcy ci nie zaufają, to żadne dobre pomysły polityczne nie zachęcą ich do głosowania”[12].

Powstające spoty miały konkretny przekaz związany z postulatami kandydata. Jeden z nich, w którym Joe Biden obiecuje wsparcie przy zakupie domów, można zobaczyć tutaj:

 

No Malarkey – walka z dezinformacją

Polityczni populiści spod znaku Trumpa z upodobaniem stosują strategię dezinformacji, rozsiewania fake newsów. Wyzwaniem dla sztabu kandydata demokratów była umiejętna odpowiedź i mądry wybór tematów, z którymi warto się mierzyć, a ignorowanie historii bez wpływu na potencjalnych wyborców. Joe Biden już w 2012 roku wprowadził do debaty publicznej mało wcześniej znane słowo malarkey, oznaczające „nonsens”, „głupie gadanie”. Na jego bazie powstało jedno z najbardziej rozpoznawalnych haseł kampanii 2020 roku. „No Malakrey” widniało na kampanijnych busach i banerach.

„Zamiast wyszukiwać i obalać każdą plotkę o Antifie, za najlepszą linię obrony uznaliśmy przekonanie ludzi, że Joe Biden, którego lubią, którego wartości podzielają, będzie autorem własnej prezydentury. A kiedy przypominamy im o tych wartościach […] i utrwalamy je dzięki osobom zaufania publicznego, możemy zwyciężyć w debacie” – powiedział partner w firmie Bully Pulpit Interactive Danny Franklin w wywiadzie dla Ad Exchanger[13]. Matt Viser w tekście Inside the „Malarkey Factory”. Bidens online war room (Wewnątrz „Fabryki Bzdur”. Centrum operacyjne Bidena online) dla „Washington Post” pisze o sztabowcach zajmujących się walką z dezinformacją[14]. To dziesiątki ludzi rozsiane po całych Stanach Zjednoczonych, monitorujące, jakiego typu informacje pojawiają się na temat kandydata i jak reagują na nie ludzie. „Musimy znajdować i identyfikować dezinformację, która naprawdę porusza wyborców, nawet jeżeli dotyczy niewielkiej ich grupy; potem sprawdzić, kim są ci wyborcy i czy możemy interweniować” – powiedział Viserowi Rob Flaherty. Viser zwraca uwagę, że „wirtualne sztaby” staną się standardem kampanii, a demokraci odrobili lekcję braku przygotowania reakcji na nieprawdziwe informacje szerzone wobec Hillary Clinton w poprzedniej kampanii. Warto także zwrócić uwagę na zaangażowanie w kampanię ekspertów mających zapobiegać zagranicznej ingerencji w wybory. Dochodziło do niej w 2016 roku.

Pracująca przy kampanii firma Bully Puppet Interactive ujawniła w listopadzie 2019 roku część swoich materiałów dotyczących strategii. Na grafie pokazała, jak mapowano poszczególne sygnały mające zaszkodzić kandydatowi i jakie przygotowano na nie odpowiedzi. W kampanii kandydatowi zarzucano na przykład „demencję”, uleganie wpływowi Antify i brak własnego zdania – rzekomo „czytał z promptera”; snuto teorie spiskowe wpisujące się w narrację oskarżeń pod adresem Bidena – rzekomo jest kontrolowany przez radykalną lewicę. Sztab ocenił, że szkody, jakie te działania miały przynieść wizerunkowi kandydata, można opisać komunikatem: „Joe Biden jest zbyt słaby, by przeciwstawić się skrajnym głosom we własnej partii”. W tej sytuacji przygotowano kontrprzekaz: „Joe Biden jest silnym liderem pracujących dla klasy średniej”. Mieli go potwierdzać liderzy opinii popierający Bidena. W filmach kampanijnych Biden patrzy prosto w kamerę, powstał też specjalny spot Scrampton Values (Scrampton to miasto, w którym urodził się i dorastał Biden). Miał przekonać, że kandydat pochodzi z kasy średniej, rozumie ją i podziela jej wartości.

 

Graf 1. Odpowiedź, która leczy rany, zamiast po prostu odpierać atak. Źródło: Ryan Joe, How Biden’s Rebels Blew Up Trump’s Death Star, Ad Exchanger, 17.11.2020, https://www.adexchanger.com/politics/how-bidens-rebels-blew-up-trumps-death-star/

 

Eksperci podkreślają, że trzeba przede wszystkim trafnie wytypować akcje dezinformacyjne rzeczywiście podchwytywane przez wyborców, zwłaszcza niezdecydowanych. W przeciwnym razie można rozdmuchać kwestie, o których niewiele osób słyszało. Z grafu wynika, że nie zawsze sprawy, o których wiele mówiło się w mediach, były dla kandydata zagrożeniem. Donald Trump nagłośnił rzekome organizowanie przez Huntera Bidena, syna kandydata, spotkań polityków z Ukrainy i Chin z ojcem i pobierania za to milionowych wynagrodzeń. Sztab demokratów zakwalifikował tę informację jako fake news; nie wpłynęła na przebieg kampanii. Podobnie szeroko opisywana teoria spiskowa QAnon, sugerująca światową zmowę, satanistyczne i pedofilskie rytuały celebrytów i osób związanych z demokratami oraz rolę Donalda Trumpa jako przywódcy, któremu uda się zwyciężyć opisywane zło, nie odegrała w kampanii – według analiz Bully Puplit Interactive – znaczącej roli.

W kontekście wydarzeń z 6 stycznia można uznać, że komplementowanie radykalnych wyborców i nieodcięcie się przez Trumpa od wyznawców QAnon (na jednej z konferencji prasowych Trump powiedział, że nie wie dokładnie, czym jest QAnon, ale wie, że ci ludzie go kochają) pośrednio doprowadziło do ataku protestujących na Kapitol.

Graf 2. Strategia przeciwdziałania skoncentrowana na dotkliwości wyrządzanej krzywdy, a nie tylko na jej wielkości. Źródło: Ryan Joe, How Biden’s Rebels Blew Up Trump’s Death Star, Ad Exchanger, 17.11. 2020, https://www.adexchanger.com/politics/how-bidens-rebels-blew-up-trumps-death-star/

 

Wybory w czasie pandemii

„Fake newsowe media wciąż powtarzają: Covid, Covid, Covid” – napisał jeszcze w październiku 2020 roku prezydent Donald Trump. Ignorując zagrożenia związane z pandemią, pokazując się bez maseczki lub demonstracyjnie ją zdejmując, Trump nie wyczuł nastrojów milionów Amerykanów dotkniętych przez wirusa. W maju 2020 roku powstał ruch Republican Voters Against Trump, a jego liderka, Sarah Longwell, w wywiadzie dla „Time’a” stwierdziła, że „porażka Trumpa wynika z braku kontaktu z wyborcami w sprawie, która dotykała ich najbardziej, czyli koronawirusa. Trump zdecydował się udawać, że koronawirus nie zdominował życia Amerykanów”[15]. Tymczasem w 2020 roku na COVID-19 zmarło w Stanach Zjednoczonych 235 tysięcy osób, a zachorowało ponad 9 milionów. W tej sytuacji postawienie przez demokratów na kandydata z pięćdziesięcioletnim doświadczeniem w polityce, ale przede wszystkim człowieka, którego dotknęło kilka rodzinnych tragedii, było trafioną decyzją. Mogła się z nim utożsamiać większość głosujących. Komentatorzy wielokrotnie zauważali, że gdy Donald Trump wysyłał agresywne tweety pisane z wciśniętym capslockiem i organizował konwencje, Biden z pierwszą wizytą udał się do rodziny George’a Floyda, zamordowanego przez policjanta. Spędził dwie godziny na rozmowie z krewnymi ofiary i autentycznie rozumiał ból po stracie najbliższych. Takiego przywódcy Amerykanie potrzebują w trudnych czasach.

 

To nie koniec Imperium

Filmową analogią do Gwiezdnych Wojen Parscale chciał pokazać siłę sztabu Trumpa, szybko wytknięto mu jednak, że ujawnił prawdę o faktycznym przygotowaniu kandydata republikanów. Każdy fan Gwiezdnych Wojen pamięta, że Gwiazda Śmierci miała słaby punkt. Trafiona w niego, rozpadła się na kawałki. Mimo że w lipcu 2020 roku Parscale został odsunięty przez Trumpa od prowadzenia kampanii w internecie, jej przekaz się nie zmienił. Fani Gwiezdnych Wojen wiedzą też, że rozbicie Gwiazdy nie zakończyło wojny z Imperium. Darth Vader zginął dopiero wiele lat później.

Demokraci wydają się rozumieć, że przed nimi jeszcze długa walka. W pierwszych dniach 2021 roku Rob Flaherty został ekspertem w Biurze Strategii Cyfrowych.

 

Michał Braun – praktyk w dziedzinie partycypacji publicznej i ekspert w wielu projektach edukacyjnych. Współpracuje m.in. z Agencją Wykonawczą ds. Edukacji Komisji Europejskiej (ocenia wnioski o fundusze) oraz organizacjami pozarządowymi, m.in. w Wielkiej Brytanii, we Włoszech, w Bułgarii. Był pełnomocnikiem Gabinetu Cieni PO ds. Społeczeństwa Obywatelskiego, a wcześniej m.in. członkiem zarządu i dyrektorem Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych i Polskiej Rady Organizacji Młodzieżowych, prezesem Regionalnego Centrum Wolontariatu w Kielcach. Jako wolontariusz pracował między innymi w Stanach Zjednoczonych, Indiach i Boliwii. Radny Miasta Kielc. Absolwent Europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego.

 

 

[1] Brad Parscale, Twitter, 07.05.2020, https://twitter.com/parscale/status/1258388669544759296 (dostęp 18.01.2021).

[2] Kevin Roose, How Joe Biden’s Digital Team Tamed the MAGA Internet, New York Times, 06.12.2020, https://www.nytimes.com/2020/12/06/technology/joe-biden-internet-election.html#click=https://t.co/al7JSRX93A (dostęp 18.01.2021).

[3] Colin Delany, Inside the Biden Campaign’s Digital Content Strategy, epolitics.com, 23.12.2020, https://www.epolitics.com/2020/12/23/inside-the-biden-campaigns-digital-content-strategy/ (dostęp 18.01.2021).

[4] Sean J. Miller, Two Early Takeways from Biden’s digital program, Campaigns and Elections, 17.11.2020, https://www.campaignsandelections.com/campaign-insider/two-early-takeaways-from-biden-s-digital-program (dostęp18.01.2021).

[5] Alexander Burns, Jonathan Martin, Katie Glueck, How Joe Biden Won the Presidency, New York Times, 07.11.2020, https://www.nytimes.com/2020/11/07/us/politics/joe-biden-president.html (dostęp 18.01.2021).

[6] Sean J. Miller, Two Early Takeways…, dz. cyt.

[7] Ryan Joe, How Biden’s Rebels Blew Up Trump’s Death Star, Ad Exchanger, 17.11.2020, https://www.adexchanger.com/politics/how-bidens-rebels-blew-up-trumps-death-star/ (dostęp 18.01.2021).

[8] Kevin Roose, How Joe Biden’s…, dz. cyt.

[9] Sean J. Miller, Replacing the Biden Campaign’s partnership strategy, Campaigns and Elections, 23.11.2020, https://www.campaignsandelections.com/campaign-insider/replicating-the-biden-campaign-s-partnership-strategy (dostęp 18.01.2021).

[10] Kevin Roose, Biden Is Losing the Internet. Does That Matter?, New York Times, 16.04.2020, https://www.nytimes.com/2020/04/16/technology/joe-biden-internet.html (dostęp 18.01.2021).

[11] Tenże, How Joe Biden’s…, dz. cyt.

[12] Colin Delany, 3 big lessons campaigns need to learn in 2021, Campaigns and Elections, 06.01.2021,https://www.campaignsandelections.com/campaign-insider/3-big-lessons-campaigns-need-to-learn-in-2021 (dostęp 18.01.2020).

[13] Ryan Joe, How Biden’s Rebels…, dz. cyt.

[14] Matt Viser, Inside the „Malarkey Factory”. Biden’s online war room, Washington Post, 19.10.2020, https://www.washingtonpost.com/politics/biden-trump-campaign-disinformation/2020/10/18/99774228-0fdd-11eb-8074-0e943a91bf08_story.html (dostęp 18.11.2020).

[15] Brian Bennett, Tessa Berenson, How Donald Trump Lost The Election, Time, 07.11.2020, https://time.com/5907973/donald-trump-loses-2020-election/ (dostęp 18.11.2020).

Analizy

Białoruś to nie jest żadna część „ruskiego miru”

Wieś nie potrzebuje jałmużny

Puste obietnice znachorów

Państwo maratończyk, a nie państwo sprinter

Co zrobić, by każdy znalazł dach nad głową

Po pierwsze: język i aktywność

Bliżej (z) miasta

Pyrrusowe zwycięstwo Orbána

Nowa era pracy?

Źle ma się Polska

Zieleń, rewitalizacja, miasto

Klimat - energetyka - zmiana

Wyzwania nowoczesnej polityki naukowej

Kosztowna szarża Kaczyńskiego i Błaszczaka

Jak trwoga, to do samorządów

Była Polska w ruinie, będzie samorząd w ruinie

Patrząc w stronę Niemiec...

Ochrona zdrowia w Polsce - droga do lepszej jakości i dostępności systemu

Wolność. Internet. Nowe otwarcie?

„Mrożenie” środków na nagrody w rolnictwie

Postpandemiczne wyzwania gospodarcze dla Polski

Budżet partycypacyjny. Ewaluacja